Pierwszy sezon „Daredevila” pokazał nieznane dotąd oblicze MCU. Był mroczny, kameralny i brutalny, a także niezwykle realistyczny (jak na opowieść o niewidomym mścicielu oczywiście). Dzięki świetnemu scenariuszowi, niebanalnym bohaterom oraz żywym dialogom został doceniony nie tylko przez widzów, ale także krytyków. Po takim sukcesie Netflix stanął przed nie lada wyzwaniem: co zrobić, żeby uczynić sezon drugi jeszcze lepszym? Twórcy doszli widocznie do wniosku, że nie ma sensu szukać kwadratowych jaj i postanowili zrobić to samo co wcześniej. Trzy razy lepiej. Po tym, jak pierwszy sezon niespiesznie wprowadzał widza w świat Hell's Kitchen, „widziany” oczami Matta Murdocka, drugi od początku zaskakuje szybkim tempem. Towarzyszy nam ono już od pierwszego odcinka i praktycznie nie daje przerwy na oddech aż do połowy sezonu. Nie chodzi jedynie o sceny walki (choć tych też jest mnóstwo), ale także narrację wątków postaci dotychczas będących na drugim planie. Foggy Nelson i Ka
Pomiędzy hejtem a fanbojstwem!