Na temat Fabryki Słów planowałem napisać dwa teksty - jeden pozytywny i jeden zdecydowanie mniej sympatyczny... Co prawda jako pierwszy miał iść ten miły (w końcu gdybym nie widział zalet tego wydawnictwa, to bym je olewał, ergo - nie wkurwiałoby mnie), ale kolejność nieco się odwróciła i na początek idą gorzkie żale.
Najpierw odrobina tła: być może nie każdy z was wie, ale w FS kilka miesięcy temu doszło do sporych zmian kadrowych, wyleciał marketing, pojawił się zarządzający wszystkim dyrektor, zmienił się prowadzący fanpejdż, zmieniła się polityka wydawnicza, itp itd. Jednym słowem - zmiany, zmiany, zmiany. Minęło już ponad pół roku od czasu ich wprowadzenia, jest to więc dobry moment na ocenę działań wydawnictwa, a że grzeszków na sumieniu ma sporo, zdecydowałem się na formułę siedmiu grzechów głównych.
1. Pycha
Oj, pychy tutaj akurat nie brakuje. Weźmy chociażby ostatnie kontrowersje związane z wydaniem czwartego tomu Pana Lodowego Ogrodu (zresztą PLO4 pojawi się dla przykładu jeszcze kilka razy, jako sztandarowy produkt FS). Kto czytał ten wie. Mnóstwo rażących błędów ortograficznych, fatalna korekta, pozamieniane (nie z winy drukarni, numeracja stron jest poprawna) treścią strony. Generalnie rzecz biorąc, produkt dostarczony przez wydawnictwo jest wadliwy.
Jak reaguje, zalewana wiadomościami pisanymi przez rozczarowanych fanów, Fabryka? Ano nie reaguje wcale. Nie doczekamy się erraty do pobrania i wydrukowania we własnym zakresie, nie będzie plakatów w ramach zadośćuczynienia, nie pojawi się nawet jedno, krótkie i nic nie kosztujące oświadczenie ze słowem "przepraszam". Klient kupił, to niech klient się wypcha. Fabryce zadowolony konsument nie jest do niczego potrzebny, liczy się tylko to, że nakład schodzi - takie podejście jest znamienne i pojawia się właściwie w przypadku każdego tytułu wydanego wadliwie.
Nie myślcie zresztą, że autorzy (może poza Pilipiukiem i czołową trójką) traktowani są przez FS lepiej... Wiadomo wszak, że w wydawnictwie literackim najważniejsze jest samo wydawnictwo. Autor to chciwy niewolnik, którego łatwo zastąpić, czytelnik to zło konieczne. Kto śmie twierdzić inaczej, temu trzeba rękę upitolić, coby pisać już taki delikwent nie mógł.
Jak reaguje, zalewana wiadomościami pisanymi przez rozczarowanych fanów, Fabryka? Ano nie reaguje wcale. Nie doczekamy się erraty do pobrania i wydrukowania we własnym zakresie, nie będzie plakatów w ramach zadośćuczynienia, nie pojawi się nawet jedno, krótkie i nic nie kosztujące oświadczenie ze słowem "przepraszam". Klient kupił, to niech klient się wypcha. Fabryce zadowolony konsument nie jest do niczego potrzebny, liczy się tylko to, że nakład schodzi - takie podejście jest znamienne i pojawia się właściwie w przypadku każdego tytułu wydanego wadliwie.
Nie myślcie zresztą, że autorzy (może poza Pilipiukiem i czołową trójką) traktowani są przez FS lepiej... Wiadomo wszak, że w wydawnictwie literackim najważniejsze jest samo wydawnictwo. Autor to chciwy niewolnik, którego łatwo zastąpić, czytelnik to zło konieczne. Kto śmie twierdzić inaczej, temu trzeba rękę upitolić, coby pisać już taki delikwent nie mógł.
2. Chciwość
Porzekadło mówi, że chciwy dwa razy traci. Natomiast chciwy wydawca wydaje jedną książkę rozbitą na dwa tomy, na czym zresztą często, paradoksalnie, traci. Wydanie jednej książki w dwóch tomach to przecież także podwójne koszty druku, składu, transportu, wystawienia w popularnych sieciach sprzedaży, podwójne nakłady na promocję (te oczywiście w przypadku drugiego tomu są mniejsze, niż przy "dziewiczym" wydaniu), oszczędza się jedynie na licencji, korekcie i tłumaczeniu.
W księgarniach znajdziemy obecnie pierwszy tom "Przebudzenia Lewiatana". Pierwszy z dwóch, chociaż recenzencka wersja tej powieści zmieściła się jakoś w jednym wydaniu i nikomu objętość (niecałe 700 stron) nie przeszkadzała... Smuci mnie to, bo naprawdę czekałem na Lewiatana, a już słychać głosy ludzi wcześniej zainteresowanych tym tytułem, że przez takie dzielenie zrezygnują z zakupu, skoro na całość muszą wydać dwa razy tyle pieniędzy i w dodatku czekać pół roku dłużej żeby przeczytać jedną książkę... A potem będzie płacz wydawnictwa, że im się kolejna seria nie sprzedaje i to wszystko wina czytelnika. Brawo FS, trzymajcie tak dalej! A przecież zaraz premiera Daylight War i identyczna akcja...
W księgarniach znajdziemy obecnie pierwszy tom "Przebudzenia Lewiatana". Pierwszy z dwóch, chociaż recenzencka wersja tej powieści zmieściła się jakoś w jednym wydaniu i nikomu objętość (niecałe 700 stron) nie przeszkadzała... Smuci mnie to, bo naprawdę czekałem na Lewiatana, a już słychać głosy ludzi wcześniej zainteresowanych tym tytułem, że przez takie dzielenie zrezygnują z zakupu, skoro na całość muszą wydać dwa razy tyle pieniędzy i w dodatku czekać pół roku dłużej żeby przeczytać jedną książkę... A potem będzie płacz wydawnictwa, że im się kolejna seria nie sprzedaje i to wszystko wina czytelnika. Brawo FS, trzymajcie tak dalej! A przecież zaraz premiera Daylight War i identyczna akcja...
3. Nieczystość
Nieczystość, hmm... Tutaj dobrze będzie pasować wspomniana wcześniej korekta. Właściwie to nie, nie powinienem tutaj pisać o korekcie, bo to jak dzielić przez zero, pisać o czymś, co praktycznie nie istnieje. Jeszcze kilka miesięcy temu, z tego co pamiętam, korekta w FS odbywała się przez podwójne sczytywanie tekstu (a i wtedy nie było idealnie). Aktualnie nie sądzę, żeby zajmował się tym ktokolwiek kompetentny. Jednak nawet chcąc ciąć koszty wydania książki, można ten temat załatwić bardzo łatwo - wystarczy poprosić o informację zwrotną na temat błędów część recenzentów - egzemplarze recenzenckie i tak są do nich rozsyłane, a paru z nich pewnie jeszcze się ucieszy, że uczestniczy w procesie wydawniczym. Ile to będzie kosztować? Druk kilku cyfrówek więcej i koszt znaczków. Majątek.
4. Zazdrość
Zmiany okładek jednej serii w pełnej krasie |
Pod zazdrość można też pod pasować masowe wykupowanie i przetrzymywanie licencji, skąd już tylko krok do...
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
No dobra, wiadomo, że nie w jedzeniu i piciu, tylko w wydawaniu książek. Tajemnicą poliszynela było od lat, że FS wydawał zdecydowanie za dużo. Wiedział o tym każdy, kto chociaż odrobinę orientował się w książkowym rynku wydawniczym i podstawowych prawach ekonomii. Nie wiedzieli o tym jedynie szefowie Fabryki (a to przecież poważni biznesmeni).
Wykupywanie zagranicznych licencji dziesiątkami bez żadnego planu i przygotowania, sięganie po książki spoza fantastyki, druk polskich autorów bestsellerowych (a książka każdego z nich z 3-7 wznowieniami!), debiutanci... Było tego zbyt wiele. Dochodziło do sytuacji, w której książki FS nie konkurowały z pozycjami innych wydawnictw, one walczyły o klienta pomiędzy sobą! Z takiego układu nie mogło się urodzić nic dobrego i oczywiście wszystko wyrżnęło gębą o beton.
Fejsbukowa akcja z niedokończonymi seriami |
Skakali pomiędzy tymi seriami jak szaleni. Nie sprzedało się coś z urban fantasy? Weźmy kolejne, podobne, może to zaskoczy! Fatalne recenzje tego fantasy? Bierzemy następne, może to będzie nasza Gra o Tron! Ale zaraz, przecież kryminały i sensacje zawsze się sprzedawały, to weźmy jeszcze tę ładną Niemkę - ona ma kryminał i jest ładna, tak to będziemy promować. Że niby nas ludzie kojarzą z fantastyką tylko? To są głupi, mają kupować wszystko.
Teraz dobra passa się skończyła, złe inwestycje zaczęły wyraźnie drenować kieszenie, wkurwieni na brak kolejnych przygód swoich ulubieńców czytelnicy uważniej zaczęli patrzeć wydawcy na ręce, a to wszystko skończyło się grzechem oczywistym w tym przypadku.
Teraz dobra passa się skończyła, złe inwestycje zaczęły wyraźnie drenować kieszenie, wkurwieni na brak kolejnych przygód swoich ulubieńców czytelnicy uważniej zaczęli patrzeć wydawcy na ręce, a to wszystko skończyło się grzechem oczywistym w tym przypadku.
6. Gniew
Gniew fanów, wiecznie rozczarowanych, mamionych obietnicami, kompletnie olewanych.
Fabryka zawsze miała grupę swoich hejterów (głównie antyfanów popu), jednak nie była ona aż tak liczna. Fani wydawanych przez nich pozycji oraz osoby neutralnie nastawione do samego wydawnictwa, nie byli skłonni głośno się oburzać, dzięki jednej rzeczy - kontakt z wydawnictwem przez fejsbukowy fanpejdż. Trzeba przyznać, że udało się tam stworzyć jedno z ciekawszych miejsc (jak nie najciekawsze) na literackiej mapie polskiego fejsbuka. Kanał Fabryki daleki był od typowego, korporacyjnego bełkotu, znajdowały się tutaj posty (zamieszczane kilka razy dziennie!) bardziej osobiste, można było poznać wydawnictwo od kuchni, oczywiście były też najświeższe przecieki, masa bonusów - linki do wywiadów, recenzji, grafiki do nadchodzących pozycji. Każde zadane pytanie doczekało się odpowiedzi - nie zawsze satysfakcjonującej pytającego, na pewno jednak pełnej i sensownej merytorycznie (bo prowadzący wiedział, o czym pisze). Zaowocowało to zresztą ponad 25 tysiącami lajków.
A teraz zagadka: jaki wydawca nie chciałby praktycznie darmowej reklamy w tak licznej grupie fanów? Brawo, zgadliście, szefowie FS, uważający ten kanał za bzdurną fanaberię. Tomka zwolniono (zresztą w żenujący sposób, bez możliwości pożegnania się z ludźmi - pod presją lajkujących pojawiło się jedynie jakieś bełkotliwe oświadczenie w tej sprawie), nowy prowadzący nie raczył się nawet przedstawić i się zaczęło...
Przy trwającej polityce Fabryki (wspomniane wcześniej grzechy) i braku kontaktu na linii czytelnik-wydawnictwo, pytania i posty fanów zaczęły być coraz bardziej dociekliwe i natarczywe a odpowiedzi stawały się coraz głupsze ("plum plum" jako odzew na poważne pytanie) i coraz ostrzejsze (co i tak było postępem, bo przynajmniej była to jakaś odpowiedź). Samo nakręcająca się spirala hejtu trwa dalej a wydawca, bombardowany regularnie pytaniami wkurwionych czytelników zamknął się w swojej oblężonej twierdzy i kipi gniewem nie rozumiejąc, skąd w ludziach tyle złości. Może w końcu wykipi... Tym sposobem fanpejdż, który podawany był jako przykład idealnego marketingu fejsbukowego, stał się własnym przeciwieństwem...
Tym sposobem został jeszcze grzech ostatni, wcale nie mniejszy niż wszystkie wcześniejsze...
Fabryka zawsze miała grupę swoich hejterów (głównie antyfanów popu), jednak nie była ona aż tak liczna. Fani wydawanych przez nich pozycji oraz osoby neutralnie nastawione do samego wydawnictwa, nie byli skłonni głośno się oburzać, dzięki jednej rzeczy - kontakt z wydawnictwem przez fejsbukowy fanpejdż. Trzeba przyznać, że udało się tam stworzyć jedno z ciekawszych miejsc (jak nie najciekawsze) na literackiej mapie polskiego fejsbuka. Kanał Fabryki daleki był od typowego, korporacyjnego bełkotu, znajdowały się tutaj posty (zamieszczane kilka razy dziennie!) bardziej osobiste, można było poznać wydawnictwo od kuchni, oczywiście były też najświeższe przecieki, masa bonusów - linki do wywiadów, recenzji, grafiki do nadchodzących pozycji. Każde zadane pytanie doczekało się odpowiedzi - nie zawsze satysfakcjonującej pytającego, na pewno jednak pełnej i sensownej merytorycznie (bo prowadzący wiedział, o czym pisze). Zaowocowało to zresztą ponad 25 tysiącami lajków.
A teraz zagadka: jaki wydawca nie chciałby praktycznie darmowej reklamy w tak licznej grupie fanów? Brawo, zgadliście, szefowie FS, uważający ten kanał za bzdurną fanaberię. Tomka zwolniono (zresztą w żenujący sposób, bez możliwości pożegnania się z ludźmi - pod presją lajkujących pojawiło się jedynie jakieś bełkotliwe oświadczenie w tej sprawie), nowy prowadzący nie raczył się nawet przedstawić i się zaczęło...
Przy trwającej polityce Fabryki (wspomniane wcześniej grzechy) i braku kontaktu na linii czytelnik-wydawnictwo, pytania i posty fanów zaczęły być coraz bardziej dociekliwe i natarczywe a odpowiedzi stawały się coraz głupsze ("plum plum" jako odzew na poważne pytanie) i coraz ostrzejsze (co i tak było postępem, bo przynajmniej była to jakaś odpowiedź). Samo nakręcająca się spirala hejtu trwa dalej a wydawca, bombardowany regularnie pytaniami wkurwionych czytelników zamknął się w swojej oblężonej twierdzy i kipi gniewem nie rozumiejąc, skąd w ludziach tyle złości. Może w końcu wykipi... Tym sposobem fanpejdż, który podawany był jako przykład idealnego marketingu fejsbukowego, stał się własnym przeciwieństwem...
Tym sposobem został jeszcze grzech ostatni, wcale nie mniejszy niż wszystkie wcześniejsze...
7. Lenistwo
Osoby odpowiedzialne za kontakty z prasą i fanpejdż nie czytają książek, które promują, o których opowiadają i o których piszą. Lenistwo to - bo im się nie chce, czy jednak pycha- bo po co, książka to przecież tylko kolejny produkt do sprzedania, jak proszek do prania. Mówi się, że dobry marketingowiec sprzeda wszystko, jest jednak kilka rynków na tyle specyficznych, że stają się wyjątkami od tej reguły i jednym z nich jest właśnie rynek książki.
FS wielokrotnie w ostatnim czasie udowodniło, że nie ma pojęcia co tak naprawdę wydaje. Dyrektor Jabłonka w słynnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej - czytacie na własną odpowiedzialność, bo nie dość, że w wypowiedziach masa bzdur, to jeszcze artykuł napisany fatalnie i z błędem już w samym wstępie - opowiada, jak to Jarosław Grzędowicz ze swoim PLO podobny jest do Tolkiena (a chuj tam, że książki obydwu autorów nie mają ze sobą NIC wspólnego, nawet gatunki różne), z Anety Jadowskiej robi debiutantkę, chociaż kilka miesięcy wcześniej wydała u nich powieść (widać obrodziło w Fabryce wielokrotnymi dziewicami, cuda się dzieją), Achaję porównują do Gry o Tron (ja rozumiem, że to zabieg marketingowy, ale litości, gdzie jedno z drugim ma jakiś punkt styczny?!)... Można by tak jeszcze długo. Pycha to w końcu, czy lenistwo?
FS wielokrotnie w ostatnim czasie udowodniło, że nie ma pojęcia co tak naprawdę wydaje. Dyrektor Jabłonka w słynnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej - czytacie na własną odpowiedzialność, bo nie dość, że w wypowiedziach masa bzdur, to jeszcze artykuł napisany fatalnie i z błędem już w samym wstępie - opowiada, jak to Jarosław Grzędowicz ze swoim PLO podobny jest do Tolkiena (a chuj tam, że książki obydwu autorów nie mają ze sobą NIC wspólnego, nawet gatunki różne), z Anety Jadowskiej robi debiutantkę, chociaż kilka miesięcy wcześniej wydała u nich powieść (widać obrodziło w Fabryce wielokrotnymi dziewicami, cuda się dzieją), Achaję porównują do Gry o Tron (ja rozumiem, że to zabieg marketingowy, ale litości, gdzie jedno z drugim ma jakiś punkt styczny?!)... Można by tak jeszcze długo. Pycha to w końcu, czy lenistwo?
Nie wiem, jak z tym wszystkim poradzi sobie Fabryka Słów. Czasem widać u nich ciekawe działania, nie cała obecna polityka jest zła, za kilka rzeczy bardzo chętnie bym ich pochwalił, tylko przy tych wszystkich grzechach (spośród nich największym jest brak kontaktu z czytelnikiem i jasnych deklaracji podpartych jakimś sensowniejszym niż "plum plum" wytłumaczeniem) jakoś się człowiekowi odechciewa, za to napisanie kolejnego postu o negatywnej wymowie przychodzi tak łatwo...
Niech sobie FS przypomni (albo zobaczy pierwszy raz) tytuły dwóch wydanych przez siebie powieści - "Siewca Wiatru" i "Zbieracz Burz", a znajdzie odpowiedź na pytanie "Dlaczego oni nas tak krytykują?".
Niech sobie FS przypomni (albo zobaczy pierwszy raz) tytuły dwóch wydanych przez siebie powieści - "Siewca Wiatru" i "Zbieracz Burz", a znajdzie odpowiedź na pytanie "Dlaczego oni nas tak krytykują?".
Życzę powodzenia. Serio.
tl;dr...
OdpowiedzUsuńŻartuję, śliczny tekścik :D
Od siebie dodam, że w ostatnich miesiącach z Fabryki kupiłem tylko PLO4 i drugi tom Hoddera. WH czytałem pierwszym tom do recenzji i przypadł mi do gustu, ale skoro seria i tak pewnie nie będzie dokończona, to dałem sobie spokój. "Przebudzenia Lewiatana" planowałem, ale po podziale na dwa tomy mi się odechciało. Właściwie to FS nie ma w swojej ofercie już nic, na co chciałbym wydać pieniądze (chyba, że trzeci tom Hoddera się jakimś cudem pojawi), mogę ewentualnie do recenzji, ale z mojej kiesy nic już nie dostaną.
Ja się z Lewiatanem nie powstrzymam, czytałem "Smoczą Drogę" Abrahama i bardzo mi się podobała (klasyczne fantasy, a mi się podobało, to jest cud)- to jeden z autorów który napisał Lewiatana. No i space opera, zombie, wątek detektywistyczny.. nie jestem na tyle silny, by się oprzeć takiej mieszance !
OdpowiedzUsuńAd.2 AHA! A ja głupia zachodzę w głowę, dlaczegoż leży przede mną książka o 714 stronach, a w każdej księgarni ma pono 358... I co teraz, recenzja do zmiany.
OdpowiedzUsuńToż to jakaś kpina :(
Immora- jeśli nie chcesz czasem wymienić tej książki na jakąś inną, zapraszam na http://lubimyczytac.pl/profil/1396/agu/polka/159936/wymienie-sprzedam/lista , może coś dla siebie znajdziesz :)
OdpowiedzUsuńDużo krytyki - głównie zasłużonej - jednak według mnie FS wciąż proponuje najciekawsze "fantastyczne" kąski. Reszta wydawnictw, nawet zebrana w kupę nie wydaje nawet połowy pozycji, które chciałbym mieć na swojej półce. Fakt, że serie kryminalne, czy też Ziemkiewicz i jego "Myśl nowoczesnego endeka" to strzał w stope. Mimo to będąc w księgarni najczęściej sięgam po książki Fabryki i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że uda im się wydać całą serię.
OdpowiedzUsuńGwarantuję ci, że sam Mag ma w ofercie co najmniej równie smaczne książki, a w serii Uczta Wyobraźni zwykle znacznie nawet smaczniejsze i piękniej podane.. A do tego dochodzą przecież Solaris, Rebis, Ars Machina, Powergraph, SQN, Zysk, Prószyński.. Chyba, że masz na myśli fantastykę pisaną przez polskich autorów, w takiej sytuacji Fabryka wciąż ma najmocniejszą pozycję ze wszystkich. Pytanie jak długo jeszcze taki stan rzeczy się utrzyma..
OdpowiedzUsuńPozostając w terminologii gastronomicznej, można powiedzieć, że FS nie kąski oferuje, a coraz więcej ochłapów...
OdpowiedzUsuńAle potrafi też zaserwować porządnego burgera z frytkami, a to jest coś, co chętnie (może nawet zbyt chętnie) witam w menu. Zaraz tu przewodnik kulinarny napiszemy..
OdpowiedzUsuńMnie razi też brak dodruków książek. Pytałam w tej sprawie, ale odzewu ze strony wydawnictwa żadnego...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ tymi literówkami i błędami ortograficznymi w PLO trochę przesadzasz - jak na tak potężną książkę jest ich naprawdę niewiele. Nie czepiajcie się tylko po co, by czegoś się uczepić. Rozumiem, że brak przeprosin może denerwować, ale nie wieszajcie Fabryki za to, że książka miała kilka błędów i jedna strona przeskoczyła nie na swoje miejsce, bo jest to czepianie się na siłę.
OdpowiedzUsuńCo do reszty całkowicie się zgadzam. Brakuje tam Tomka.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZosiek, gdybym nie czytał i mnie to nie zirytowało, to bym o tym nie pisał. Na co dzień czytając służbowe maile muszę tolerować dziesiątki byków, kiedy sięgam po książkę chciałbym nie czuć tego samego. PLO4 czyta się szybko i świetnie, stąd każda literówka (a około 10 na książkę,nawet tak obszerną, to nie jest mało, ), przestawiona strona (więcej niż jedna) czy niepoprawione w redakcji zdania (też się kilka trafiło, niestety) boli i razi w oczy. Od wyłapania takich rzeczy jest właśnie zatrudniana przez wydawnictwo korekta i redakcja, której usługę mamy w cenie produktu, nie autor. Nie mam zamiaru klękać przed FS, że raczyło było wydać książkę, bo charytatywnie to oni tego nie robią.
OdpowiedzUsuńA kiedy nachodzą na siebie te wszystkie grzechy (plus jeszcze wiele niewymienionych w tekście spraw)- rodzi się niezły wkurw.
Tekst jednak coś dał, Fabryka Słów zadeklarowała na fanpejdżu, że będą teraz rzetelnie odpowiadać na zadane tam pytania. Fajno, nie spodziewałem się :)
OdpowiedzUsuńPiękniej bym tego wszystkiego w słowa nie ubrał!
OdpowiedzUsuńOt i wziąłeś i spisałeś dokładnie to wszystko, co samemu mi na język się cisnęło od dłuższego czasu...
I dobrze, że FS się przyjrzała temu tekstowi. Może coś się zmieni na lepsze...
Od tylu lat kupuję ich książki i ok. 80% moich zbiorów pochodzi właśnie od nich, ale już od jakiegoś czasu mam ich już po prostu serdecznie dosyć...
Jak tak można postępować z klientem? Ba, autorzy traktowani nie lepiej...
Wstyd i hańba Fabryko!
Nie dziwota, że polscy pisarze fantastyki uciekają do innych wydawców...
Achaja jak Gra o Tron? Ktoś nieźle popłynął.
OdpowiedzUsuńMocny tekst ale należał się Fabryce.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam znawcą w dziedzinie rynku literatury, a przez ostatni rok orientuję się nawet jeszcze mniej, ale i ja zauważyłam, że źle się dzieje. O zmianie piszącego na pejdżu nawet nie wiedziałam - choć dostrzegłam "dziwne", zupełnie inne posty, które z czasem przestałam czytać. I smutne to, bo Fabryka towarzyszyła mi od początku świadomej przygody z fantasy, ba, byłam wręcz przekonana, że książkę z ich logo mogę kupić w ciemno... Od pewnego czasu wolę się trzy razy zastanowić i przeczytać osiem recenzji.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wydawnictwo się zreflektuje.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChyba każde wydawnictwo tak ma. Od razu zaznaczam, ze nie mam bladego pojęcia o tym jak to wszystko funkcjonuje. Więc to zwykłe spostrzeżenia osoby czytającej.
OdpowiedzUsuńAlbatros - (mogę się wypowiedzieć tylko o serii, której bohaterem jest Jack Reacher). Książki na półce wyglądają jak uszkodzone koło zębate ( https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10200635496955522&set=a.4841601003567.1073741828.1403082181&type=3&src=https%3A%2F%2Ffbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net%2Fhphotos-ak-frc3%2F1093900_10200635496955522_1741023309_o.jpg&smallsrc=https%3A%2F%2Fscontent-b-lhr.xx.fbcdn.net%2Fhphotos-ash4%2F1185979_10200635496955522_1741023309_n.jpg&size=2048%2C1536 ), do tego ciężko jest zakupić "środkowe" części. Co chwila tylko czytam o kolejnym wydaniu tych samych książek. Człowieka nosi kiedy okazuje się, że znowu rozmiar książki będzie inny, a środka serii jak nie było tak nie ma.
W.A.B. – nie powinnam psioczyć, bo przejęli książki Craiga Russella, ale… https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10200587662319686&set=a.4841601003567.1073741828.1403082181&type=3&src=https%3A%2F%2Fscontent-b-lhr.xx.fbcdn.net%2Fhphotos-ash3%2F1148966_10200587662319686_226550368_n.jpg&size=720%2C960 to powinno mówić samo za siebie. Znak zapytania, baśniowy i zmartwychwstanie to jedna seria, Lennox i długi pocałunek to druga seria.
Amber – ich jakoś upodobałam sobie choć nienawidzę ich całym swoim jestestwem. Zazwyczaj czytam od nich: typowy odmóżdżacz, śmiech i ogólnie łatwo, lekko i przyjemnie. Szkoda tylko, że skurwysyny puszczają tyle tego na rynek, że zapominają kończyć. Człowiek później, z nadzieją że nikt nie rozpozna mnie, pyta o kontynuacje pożal się boże pani detektyw, królowej wampirów czy też innych pozycji, które czyta się w pół dnia, żeby usłyszeć: niestety nie będziemy kontynuowali serii albo w tym roku nie planujemy wydawać kolejnego domu (czyli czyt. pocałuj mnie w dupę, zapomnij o kontynuacji). Dobra są jeszcze Star Warsy. Mam ich kilka, ale tylko seria o x-wingach dała się przeczytać. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy też GW przyswoję tylko na ekranie. Choć okładka Szturmowcy śmierci była ORGASTYCZNA, książki od jej wydania nie potrafię skończyć. Ciągle tkwię w połowie… czy faktycznie są tam jakieś zombiaki?
MAG – nadętę bufony i nie mam zamiaru zużywać klawiatury na pisanie o tych dupkach.
Tak szczerze to Filia, Oficynka i Uroboros są wydawnictwami, które wywołują miłe odczucia. Jakiś taki spokój z jasnej strony Mocy z nich przemawia. Jak odwiedzam te strony na fejsie czy też kupuję ich książki to morda sama się uśmiecha.
Z tych co wymieniłaś zupełnie nie mam nic do Albatrosa (teraz, bo kiedyś miałam sporo z serii π, ale autor znudził mi się gdy wprowadzili nowe szaty graficzne), W.A.B. mam jedną książkę, a Amber nawet nie wiem co wydaje teraz, chyba same paranormale i SW, których mam 4 przypadkowe książki z promocji.
OdpowiedzUsuńAkuratnie MAG jest jednym z ulubionych za UW i podobnych autorów poza serią. Obstawiam, że masz ból ze względu za cykle, których nie chcą skończyć (?), co akurat w moim (naszym) przypadku nie robi różnicy bo nas te cykle nie interesują (ale z drugiej strony smutek, bo to te cykle ciągną UW i jak nie będzie sprzedaży to i UW nam może odpaść).
Każdy znajdzie sobie własny problem z wydawnictwem, jesnak w przypadku FS jest to na większą skalę ze względu na 30k osób na fanpage. Z tego co pamiętam najwięcej lajków z innych wydawnictwach to maksymalnie 5k, a to spora różnica. Dlatego, gdy FS coś zrobi nie tak ma to odbicie w większej skali.
Filii nie znam, Oficynki nic nie mamy, nawet nie powie teraz co wydają, Uroboros dopiero się rozwija, ale tutaj nie ma się co dziwić za przyjazne nastawienie, w końcu prowadzi to Tomasz ;)
Absolutnie się zgadzam! Mamy podobne poglądy, akurat mnie skłoniły do założenia tego FP: https://www.facebook.com/CzytelnikPlakalJakKupowal/
OdpowiedzUsuńTeż tam wylewam największe zażalenia na Fabrykę Słów :P
Blog jest sprawą bardzo rozwiązłą i trzeba przeznaczyć sporo czasu na dopełnienie go odpowienimi zjęciami i stylem. Ten blog mi się podoba!
OdpowiedzUsuńGrzędowicz ... "Pan Lodowego Ogrodu" nie przypadł mi do gustu. Nie widzę niczego fajnego w tej serii.
OdpowiedzUsuńŚwietne porównanie...
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo dobre porównanie.Po drugie bardzo dużo ciekawych wątków jest stworzonych na tym blogu.
OdpowiedzUsuń