Nie od dzisiaj
wiadomo, że bohaterów definiują ich przeciwnicy. Batman ma Jokera,
Kapitan Ameryka - Red Skulla, Charles Xavier - Magneto a Spider-Man -
Green Goblina. I choć superbohaterowie zmagają się z całą
plejadą złoczyńców, to zawsze istnieje ta jedna osoba, która
odcisnęła największe piętno na życiu herosa. Większość
opowieści rozgrywa się według utartego schematu: ktoś wprowadza w
życie diaboliczny plan w realizacji którego przeszkodzić musi
bohater. Jednak raz na jakiś czas twórcy komiksów postanawiają
odwrócić role i ukazać czytelnikom świat z perspektywy osoby
stojącej po drugiej stronie barykady.
„Luthor” autorstwa
duetu Azzarello-Bermejo znanego choćby z „Jokera” jest właśnie
taką opowieścią. Artyści zapraszają czytelnika do spojrzenia na
Metropolis, problem coraz liczniejszego grona metaludzi oraz przede
wszystkim Supermana oczami Lexa Luthora. Ten genialny, obrzydliwie
bogaty i bezwzględny człowiek na przestrzeni lat ukazywany był
jako socjopata opętany żądzą zniszczenia ostatniego syna Kryptona
bez względu na to kto ucierpi na drodze do celu. Ale czy
zastanawialiście się kiedyś, drodzy czytelnicy, dlaczego człowiek
posiadający nieograniczone zasoby oraz dysponujący jednym z
najtęższych umysłów na planecie jest tak zdeterminowany, by
pokonać Supermana? Jakie motywy stoją za krucjatą zmierzającą do
usunięcia największego obrońcy Ziemi? Dzięki narracji samego
Lexa, „Luthor” doskonale odpowiada na te pytania.
Dyrektor LexCorp widzi
siebie jako człowieka postępowego, który twardą ręką broni
interesów własnych, jak również prowadzonej przez siebie firmy
(najczęściej są onebędące jednym i tym samym). Dba o pracowników
jak o rodzinę, posuwając się nawet do wykorzystywania pozycji do
wciągnięcia zdolnego, choć leniwego syna sprzątacza na listę
stypendystów elitarnej uczelni. Czytelnik śledzi rozkład dnia
Luthora, obserwując jak ten prowadzi firmę, radzi sobie z
przeszkodami na drodze do osiągnięcia celu oraz jak zachowuje się
w bardziej intymnych chwilach. Mimo dnia wypełnionego co do minuty,
większość myśli Lexa krąży wokół osoby Supermana oraz strachu
z nim związanego. Człowiek ze Stali jest dla dyrektora LexCorpu
zagrożeniem, na które opinia publiczna pozostaje ślepa. Zamiast
nadziei widzi bestię o żarzących się oczach, która prędzej czy
później zapragnie przejąć władzę nad światem, który obecnie
ochrania jedynie dla zachowania pozorów. Dlatego Lex knuje,
zabezpiecza gatunek ludzki przed nieuchronną w jego przekonaniu
zagładą. Każde posunięcie ma na celu osiągnięcie jednego –
uświadomienie ludziom, że Superman nie jest tym, za kogo się
podaje.
Fabuła pozornie nie
różni się od większości komiksów, w których Luthor próbuje
pokonać ostatniego syna Kryptona. Różnica polega na tym, że tutaj
patrzymy na wydarzenia z zupełnie innej perspektywy. Autorzy zarówno
dzięki narracji, jak i rysunkom pozwalają zrozumieć motywy stojące
za obsesją Lexa. Rysunki Lee Bermejo stoją na najwyższym poziomie,
ale najmocniej błyszczą w rzadkich momentach ukazujących
Supermana. Heros widziany oczami Luthora potrafi być przerażający.
Wykrzywione w wyrazie niechęci rysy, przewiercający na wylot wzrok,
a do tego potęga zdolna złamać człowieka małym palcem. Widząc
go w takim świetle, można poczuć dreszcz niepokoju na samą myśl,
że obawy Lexa mogą się spełnić. Miało to już zresztą miejsce
w innych wersjach Ziemi, jak choćby w „Czerwonym Synu” czy
„Injustice: Gods Among Us”. Czy naprawdę można dziwić się, że
Lex próbuje pokazać światu, że ten może bronić się sam?.
Brian Azzarello dał w
„Luthorze” prawdziwy popis umiejętności, za pomocą narracji
zmieniając historię, która mogła być typową fabułą wsadzoną
gdzieś między bitwę z Brainiakiem a skopanie tyłka Antymonitorowi
w bardzo osobistą opowieść. Lex Luthor, jeden z najbardziej
znanych przeciwników Supermana, wiecznie stojący w cieniu i
wysługujący się innymi, złoczyńca personifikujący strach przed
wszechmocną korporacją okazuje się być przerażająco... ludzki.
I właśnie dlatego warto sięgnąć po ten, wydany w ramach kolekcji
Obrazy Grozy komiks. „Luthor Człowiek ze Stali” jest
niezaprzeczalnym dowodem na prawdziwość starego powiedzenia, że
każdy jest bohaterem własnej opowieści. Choćby dlatego to
wydanie, pomijając nawet genialne połączenie scenariusza i
rysunku, powinno znaleźć się na półce każdego miłośnika
komiksu.
Komentarze
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się w komentarzach. Anonimowe komentarze będą likwidowane ;)