Drugi tom to zazwyczaj większe wyzwanie niż debiutancka powieść. Czytelnicy mają oczekiwania, książka musi być lepsza pod każdym względem od swojej poprzedniczki. Czy tak było z „Zapisane w kościach”, kolejnym tomem cyklu o antropologu sądowym Davidzie Hunterze?
Do książki podchodziłam dość sceptycznie, właśnie ze względu na obawę
o jakość. Na szczęście szybko okazało się, że niepotrzebnie się obawiałam i po
raz kolejny pozwoliłam się autorowi wciągnąć w próbę rozwikłania tajemnicy nietypowego
morderstwa.
Zarys fabuły jest zbliżony do tego z „Chemii
śmierci” (nasza recenzja). W małym, położonym na
wyspie miasteczku, gdzie wszyscy się znają, zostaje znalezione spalone ciało.
Zagadka jest tym bardziej intrygująca, że krajobraz wokół zwłok
pozostał bez zmian. Jedynym elementem wskazującym na to, że spłonęły właśnie w tym
miejscu jest okopcony sufit. Z początku
mieszkańcy Runy nie wierzą, że mordercą może być ktoś z nich, szczególnie, że ofiarą jest osoba spoza ich społeczności, sprawy komplikują się jednak, gdy Runa zostaje odcięta od świata zewnętrznego przez
sztorm, a kolejne osoby wciąż giną.
Tym razem autor zapoznaje nas z metodami badania spalonych zwłok, odkrywa
także to, co zdolny patolog sądowy może wyczytać z kości denata i właśnie ten
element zagadki przyciąga uwagę
czytelnika na dłużej. Dopiero gdy Hunter wyjawia zagadkę domniemanego samospalenia, przypomina sobie, że przecież na wyspie wciąż
przebywa morderca i należy go „wytropić”. Po raz kolejny przyjdzie nam typować kandydatów na zabójcę i ponownie autorowi uda
się nas zwieść (a przynajmniej udało się zwieść mnie). Beckett sprawia, że do
ostatniej strony niczego nie można być pewnym.
Drugi tom cyklu mogę z czystym sumieniem uznać za lepszy od debiutu - już
choćby sama zagadkowa śmierć pierwszej ofiary czyni tę część ciekawszą. W
kwestii prowadzenia „własnego śledztwa” przez czytelnika Beckettowi znów udało
się mnie oszukać. Mam nadzieję, że w trzecim tomie, za który zabieram się
niedługo, zrobi to równie skutecznie.
Ocena: 7/10
Oj dwójka strasznie mi się podobała, całą frajdę zepsuło mi tylko to 'zakończenie po zakończeniu'.. Niemniej moim skromnym zdaniem książka lepsza niż pierwsza część, klimat ciężki, gęsta od podejrzeń atmosfera i perfekcyjne budowanie napięcia. Jestem bardzo na tak :) Chociaż czekam z niecierpliwością na recenzję 'szeptów zmarłych' ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam tego autora tylko tą książkę i bardzo mi się spodobała. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się przeczytać pozostałe jego książki :)
OdpowiedzUsuń@Dorota, właśnie to zakończenie zakończenia było trochę irytujące, bo zrobił dokładni ten sam myk co w pierwszym tomie. Jeśli to samo będzie w trzecim to dalej nie czytam. Nabrałam się właśnie ze względu na to, że nie podejrzewałam, że użyje podobnego zabiegu
OdpowiedzUsuń@Mojra Jestem po 1 i 2, i ta druga była o punkt lepsza. Mam nadzieję, że tendencja się utrzyma ;)
Drugi tom - podobnie jak rewelacyjna Chemia śmierci - również przypadł mi do gustu, co jednak nie zmienia faktu, że tą naj, naj naj zawsze pozostanie jednak pierwsza część:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jak pisałam wyżej, druga mi się trochę bardziej podobała, że względu na "ciekawsze" zwłoki. Ale jednak drug raz ta sama sztuczka z mordercą jest na minus. Zobaczymy co z 3 będzie. Jeszcze się za nią nie zabrałam.
OdpowiedzUsuń