Serię Final Fantasy znam i cenię, choć pierwszy raz zetknąłem się z nią dopiero z częścią zawierającą VII w tytule. Wpadłem w nią po uszy i gdy tylko ukończyłem legendarną już siódemkę, ruszyłem na poszukiwania poprzednich części. Przechodziłem jedną za drugą i dopiero dziesiątka zdołała ostudzić mój zapał. Kolejne Dwie części mnie ominęły, a później przyszła trzynastka. Wszyscy fani wiedzą jak mroczne to były czasy. Może dlatego do dema Final Fantasy XV podchodziłem z dystansem. Nie pokusiłem się o nazwanie tego tekstu recenzją głównie dlatego, że udostępniony fragment gry po pierwsze zdradza mało istotne skrawki fabuły (poza krótkim filmikiem na końcu, ale pełni on raczej rolę zwiastuna), a po drugie demo jest stanowczo za krótkie. Ukończenie Episode Duscae zajęło mi mniej-więcej trzy godziny. Starałem się znaleźć każde zadania poboczne, walczyłem ze wszystkim co się ruszało (nawet neutralnymi nosorożco-bawoło-podobnymi stworami) i w związku z tym zdobyłem chyba ciut za du...
Pomiędzy hejtem a fanbojstwem!