Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2013

Szorty #1

Do Szortów, podobnie jak do kieszeni krótkich bojówek, będę wrzucał wszystkie drobne rzeczy, które mi w ostatnim czasie wpadły w ręce, a nie doczekają się raczej tekstu większego niż garść tweetów. Padła mi konsola. Zrobiła to już mniej więcej 2 miliardy 100 milionów 70 pierdyliardów  13 razy, więc niby przy kolejnej awarii nie powinno to na mnie robić większego wrażenia, ale... robi. Pozostaje mi tylko czekać na premierę nowej generacji i oddać mojego X'a do naprawy po raz kolejny. Chyba zaczynam rozumieć dlaczego Megatron miał dla Starscreama tyle tolerancji...  Od jakiegoś czasu ukazuje się w Polsce wielka kolekcja komiksów Marvela, wydawana przez wydawnictwo Hachette. Zbieram oczywiście, chociaż ostatnio trochę mój entuzjazm zmalał- cena wraz z kolejnymi numerami rośnie (co było wiadome), ilość dodatków się zmniejsza (to też każdy wiedział), ale niestety same albumy wydają mi się słabsze (o, a tego to już się akurat nikt nie spodziewał!). Liczę na to, że w kolej

Zdobycze książkowe #1, bo każdy blog musi mieć stosik

W jakim celu zakłada się blogi o tematyce książkowej? Tak, tak, oficjalna odpowiedź brzmi: "Dla recenzji", jednak wszyscy wiedzą, że dla chwalenia się swoimi nowymi książkami. Dlatego my także postanowiliśmy nie być gorsi i chwalimy się na całego. Prezentowane książki są efektem zbieractwa na przełomie stycznia oraz lutego 2013! Wielka kolekcja komiksów Marvela Komiksy pojawiają się co dwa tygodnie, więc ich ilość (oraz awesome grafika na grzbietach) będzie się zwiększać permanentnie. Tutaj tomy 2-6: "Uncanny X-Men. Mroczna Phenix", "The Amazing Spider-Man. Narodziny Venoma", "Wolverine", "Iron Man. Extermis" oraz "Astonishing X-Men. Obdarowani, i prawie cały Hulk! Uczta Wyobraźni Harrison (i) Ford, czyli dwie styczniowe premiery zdobyte na empikowej promocji 3za2. Trzeci tom Trylogii Traktu Kefahuchiego - "Pusta przestrzeń" oraz omnibus "Portret pani Charbuque. Asystentka pisarza fantasy&qu

[Recenzja] Kowal i Spalony na jednej półce stali

Wspominałem przy starcie bloga, że czasem zahaczę w jakimś tekście o piłkę nożną? Nie? No to wspominam teraz. Od kilku lat mam w zwyczaju kupując prezent ojcu, robić jednocześnie prezent sobie- słuchamy podobnej muzyki, obaj uwielbiamy Clarksona, no i interesujemy się piłką nożną, chociaż na nieco innym poziomie- on zawsze po polskich piłkarzach jedzie, a ja robię to co najwyżej często. Taryfę ulgową mają tylko chłopaki z Legii, bo jak wiadomo z piosenki "Legia Pany" kultowego zespołu TPN25 "Bo tam [na Legii] tacy fajni piłkarze, a większość innych, to chuje!", ale i im obrywa się regularnie. Ja mu się nie dziwię, jak ktoś oglądał na boisku Deynę, Bońka, Lubańskiego i pozostałych, a od dwudziestu lat skazany jest na takie łamagi, jakie mamy, to ma prawo się wkurwiać i być cyniczny. Sam piłką nożną zacząłem się interesować późno, dopiero w 2000 (wcześniej okazjonalnie oglądałem mecze), więc do wpierdolu i rozbudzonych nadziei jestem przyzwyczajony. No dobra, a

Magiczna kraina, a w niej wiking Tappi i jego przyjaciele, czyli Marcin Mortka dzieciom

Marcin Mortka znany jest głównie z powieści dla starszych czytelników – historyczno-fantastyczna „Miecz i kwiaty”, morska przygoda „Karaibska krucjata” czy thriller „Miasteczko Nonstead”. Jak pisarz z takim dorobkiem poradził sobie z pisaniem dla dzieci? Otóż bardzo dobrze! I to nawet nie jeden raz. Powstały dwie książki traktujące o przygodach Tappiego. Pierwsza skupia się na wydarzeniach w Szepczącym Lesie, natomiast w drugiej nasz bohater, odczuwając zew prawdziwego wikinga, postanawia wyruszyć na Szumiące Morza (premiera 5 marca). Obie historie pełne są przygód – poznajemy nowych przyjaciół, zwiedzamy kolejne zakątki magicznej krainy, uczymy się nowych rzeczy.  Autor maluje przed nami bajkową krainę Szepczącego Lasu oraz opisuje rozległe akweny Szepczącego Morza – wędrując odwiedzamy wyspę Miodunię, na której mieszkańcy pieką najlepsze ciasta, wyspę Paskudę gdzie żyją złośliwe trolle, wioskę w której żyją elfy. Poznajemy nowych bohaterów, zarówno tych dobrych – kruk P

Takie Tam #1: Pisanie na Ekranie

Coś się ostatnio popsuł mój szczelny pancerz, chroniący mnie przed wszelkiej maści reality show, w których to gwiazdy bądź amatorzy (oraz gwiazdy znane ze swojego amatorstwa) próbują w telewizorni pokazać, jak to sobie radzą w różnych dziedzinach. Dałem się z 10 lat temu złapać na pierwsze Idole, założyłem zbroję i był spokój na długo, teraz bariera padła przy Masterchefie - głodny kolejnych odcinków sięgnąłem nawet po wersję amerykańską i logiczne wytłumaczenia, że to program dość głupi nie zdały się na nic. Oglądałem i się ekscytowałem- szczególnie polecam sezon drugi edycji US, gdzie poprowadzono wszystko w 100% zgodnie z zasadami z podręcznika "Jak zrobić idealny reality show". Pewnie gdzieś taki istnieje. Domyślam się, że formuła tego typu programów wciąż ma przed sobą kilka ładnych lat żywotności, więc siedzą teraz po telewizyjnych gabinetach różne mądre głowy i zastanawiają się, co by tu jeszcze dać. Śpiewali już? No śpiewali... To może taniec?! Też było...

"Idźcie zmyć z siebie krew, zrobię herbaty - powiedział Lucyfer"

Zachęcony pozytywnymi opiniami w sieci, a także całkiem udaną akcją promocyjną - nowa okładka mi się spodobała, znajomi chwalili, FS stawiała drinki i foliowała plakaty, coby w śnieżycy nie zamokły - postanowiłem sięgnąć po "Bogowie muszą być szaleni" autorstwa Anety Jadowskiej. Akurat miałem ochotę na coś lekkiego, więc okazja nadarzyła się idealna. Pamiętam, że po "Złodzieja Dusz" nie sięgnąłem ze względu na... okładkę właśnie. Jakoś mi tak zajeżdżała paranormalem, a na te uczulony jestem okrutnie. Upewniwszy się, że rzeczony tytuł nie narazi mnie na anielsko-diabelską powtórkę ze Zmierzchu i że mogę śmiało brać się za czytanie bez znajomości tomu pierwszego, pełen entuzjazmu wziąłem się za lekturę i... Na dzień dobry dostałem w zęby. Ilość zdrobnień jaka pojawia się w dwóch pierwszych rozdziałach sprawiła, że gdyby nie to entuzjastyczne nastawienie do Bogów, książce grzecznie, aczkolwiek stanowczo, nakazałbym wrócić na półkę. Te wszystkie ptaszyny, diabełki, a

[recenzja] Opowieści sieroty. W ogrodzie nocy

Dwoje dzieci. Ona jest sierotą ukrywającą się w ogrodach sułtana, on młodym księciem znudzonym dotychczasowymi zajęciami. Ona pod osłoną nocy opowiada mu historie, które zostały zapisane ciemnym tuszem na jej powiekach, on każdego wieczoru przynosi jej w zamian jedzenie. Pochodzą z różnych światów, jednak coś ich połączyło. Ona dzięki niemu już nie jest taka samotna, on dzięki niej poznaje baśniowe historie ludzi, zwierząt i potworów.   „Opowieści Sieroty: W Ogrodzie Nocy” to dziewiąta z kolei powieść wydana w serii Uczta Wyobraźni wydawnictwa MAG. Autorka, Catherynne M. Valente, w swojej twórczości inspiruje się mitami, legendami oraz baśniami, a jej książki i opowiadania, w większości, są jej własnymi wizjami znanych historii. Powieść ta jest zatem nową wersją dawno opowiedzianej bajki - i to nie byle jakiej, bo „Baśni z tysiąca i jednej nocy” – utworu zaliczanego do arcydzieł literatury światowej. Nie jest to jednak tylko przekład tych samych historii z nowymi bohaterami cz

Crysis w czasach kryzysu

Jak napisać książkę? No przecież proste. Mamy pomysł, kreujemy świat, bohaterów, spisujemy historię. Done! Jak napisać książkę na podstawie gry? Jeszcze prostsze? Otóż nie, o czym miał okazję przekonać się Peter Watts pisząc powieść na podstawie gry Crysis. W teorii sprawa powinna być łatwa. Świat jest, bohaterowie są, cała historia jest – tylko opisać. Jednak po drodze okazuje się, że pomiędzy znanymi z gry elementami fabuły brakuje jakiegoś spoiwa łączącego wszystko w jedną całość, tak aby czytelnik mógł płynnie przejść od jednego wydarzenia do kolejnego.               Najazd kosmicznych ogrodników czy budowa supermarketu? Weźmy pod uwagę fakt, że (przynajmniej w teorii) obce cywilizacje z dalekiego kosmosu są miliony lat przed nami w ewolucji oraz rozwoju technologicznym. Dlaczego? Bo to oni pokonują wszechświat i lądują na Ziemi, a nie odwrotnie! Zgodnie z tym założeniem, powinni wpaść, zrobić rozpierdziel i puff, tyle nas galaktyka widziała. Jednak w przypadku tworz

Fabryka Wkurw, czyli siedem grzechów głównych Fabryki Słów

Na temat Fabryki Słów planowałem napisać dwa teksty - jeden pozytywny i jeden zdecydowanie mniej sympatyczny... Co prawda jako pierwszy miał iść ten miły (w końcu gdybym nie widział zalet tego wydawnictwa, to bym je olewał, ergo - nie wkurwiałoby mnie), ale kolejność nieco się odwróciła i na początek idą gorzkie żale. Najpierw odrobina tła: być może nie każdy z was wie, ale w FS kilka miesięcy temu doszło do sporych zmian kadrowych, wyleciał marketing, pojawił się zarządzający wszystkim dyrektor, zmienił się prowadzący fanpejdż, zmieniła się polityka wydawnicza, itp itd. Jednym słowem - zmiany, zmiany, zmiany. Minęło już ponad pół roku od czasu ich wprowadzenia, jest to więc dobry moment na ocenę działań wydawnictwa, a że grzeszków na sumieniu ma sporo, zdecydowałem się na formułę siedmiu grzechów głównych. 1. Pycha Oj, pychy tutaj akurat nie brakuje. Weźmy chociażby ostatnie kontrowersje związane z wydaniem czwartego tomu Pana Lodowego Ogrodu (zresztą PLO4 pojawi się

Kilofem w Ciche Wzgórze

Pierwszy film spod znaku Silent Hill zapisał się w świadomości graczy jako jedna z nielicznych, strawnych adaptacji gier na duży ekran. Fabuła stanowiła wariację na temat „przygód” Harry’ego Masona z roku 2006 i choć część scen była dość mocno naciągana, na czele z Pyramid Headem, to całość prezentowała się poprawnie. Czy tego samego można spodziewać się po kontynuacji? Tytuł „Silent Hill: Revelation 3D” jest najlepszą odpowiedzią. Uwaga spoilery! Chciałem polubić ten film do tego stopnia, że pokłóciłem się z kumplem, który jeszcze przed premierą twierdził, że „Apokalipsa” będzie zasysała niczym turboodkurzacz z promocji w telezakupach Mango. Jako fan zamglonego miasteczka nie chciałem przyjąć do wiadomości, że niemal wszystkie produkcje ze słówkiem „Revelation” w tytule są zwyczajnie słabe (za wyjątkiem, na ten przykład, „Resident Evil: Revelations” na 3DS). Dość długo zwlekałem z wybraniem się na seans, tłumacząc to brakiem SH w repertuarze lokalnego kina. Ostatecznie pr