Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

Harry Potter jest dorosły - Trafny wybór [recenzja]

Normalnie nie zwróciłabym na tę książkę uwagi, nawet blurb nie był specjalnie zachęcający. Więc dlaczego po nią sięgnęłam? Otóż nazwisko Rowling na okładce mówi samo za siebie. Autorka uwielbianego przez wielu cyklu o Harrym Potterze napisała książkę dla dorosłych. Czyli dla kogo konkretnie? Zaryzykuję tezę, iż dla fanów młodego czarodzieja właśnie. My, którzy dorastaliśmy wraz z nim i dzięki któremu rozpoczęła się dla wielu z nas przygoda z książką jesteśmy teraz dorośli. Przecież sam Harry Potter kończy w tym roku 34 lata! Powieść Rowling jest tak bardzo „dorosła” jak tylko się da i ci, którzy oczekują powrotu do magicznej krainy mocno się zawiodą. „Barry nie żyje.” Wiadomość ta obiega Pagford, małe angielskie miasteczko, pogrążając je w chaosie. Oto szanowany mieszkaniec, uwielbiany przez wszystkich, trener drużyny wioślarek, radny Barry Faibrother umiera zostawiając po sobie wolne miejsce w radzie, które staje się celem wielu mieszkańców. Walka o miejsce staje się tłem

Nomen Omen bez kilofa

Martę Kisiel miałem okazję poznać na długo przed premierą jej pierwszej książki. Jeszcze w czasach pre-Facebookowych, jako Harna siała grozę w sercach ludzi pragnących zostać pisarzami. Mając w pamięci Forum Fahrenheita, z ciekawością sięgnąłem po „Dożywocie” i wsiąknąłem. Nowej powieści wyglądałem od dawna, właściwie codziennie wypytując autorkę o kolejne dzieła. Czy „Nomen Omen” jest na tyle dobry, by przebić poprzednika? Jeśli czytaliście już inne recenzje, pewnie wiecie, że Marcie udała się ta sztuka. Nowa powieść jest lepsza pod każdym względem (choć początkowo sam w to nie wierzyłem). Na dobrą sprawę, mogę skończyć ten tekst takim właśnie zdaniem: „Lećcie do księgarni, nie zawiedziecie się.” Nie jestem człowiekiem skłonnym do wydawania tak jednostronnych osądów. Nawet jeśli coś przypada mi do gustu, to potrafię też wskazać potknięcia, wady i inne błędy, ale „Nomen Omen” nie dała mi żadnych szans. Po prostu za dobrze się bawiłem, by wyszukiwać na siłę. Podejrzewam, że i

Raduchowska kusi stylem. Demon Luster [recenzja]

Już na wstępie muszę się przyznać, że nie byłem wielkim fanem debiutanckiej powieści Martyny Raduchowskiej i po lekturze "Szamanki od umarlaków" wielkiej kariery autorce nie wróżyłem. Ot, kolejne sympatyczne czytadło, o którym zapomina się wraz z zamknięciem książki. Po "Demona luster", który jest bezpośrednią kontynuacją "Szamanki..." pewnie nigdy bym nie sięgnął, gdyby nie to, że autorka sama mi "Demona luster" wcisnęła z nakazem wypisania wszystkich wad tekstu. Złośliwa część mojej osobowości skakała z zachwytu, szybko jednak usiadła w kącie zasmucona, ponieważ kilka lat które dzieli napisanie obu książek sprawiło, że Martyna Raduchowska jako pisarka rozwinęła się w fantastyczny sposób. "Demon luster" zaczyna się prawie w tym samym miejscu, w którym skończyła się "Szamanka od umarlaków" ( uwaga, w tym akapicie pojawią się spoilery z części pierwszej !). Ida Brzezińska zobowiązana magiczną przysięgą, musi sprowadzić