Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2014

Wolfenstein: The New Order, czyli kilofem w Trupią Główkę [recenzja]

Gatunek FPS zmieniał się przez lata. Od „Wolfensteina 3D”, przez „Quake’a”, “Counter-Strike’a” aż po “Call of Duty” oraz “Battlefield”. Kierunek zmian nie przypadł mi do gustu, o czym zaraz napiszę więcej, więc rzadko sięgałem po tytuły z tej kategorii. Wyjątkami były dwie części „Call of Duty: Modern Warfare”, serie Halo i Killzone. „Wolfenstein: The New Order” przypomniał mi dlaczego od lat unikałem „strzelanek”.  Kto jeszcze pamięta czasy, gdy zdrowie nie odnawiało się samo z siebie, a apteczek szukano z nadzieją? Gdy nie trzeba było gnać na złamanie karku, byle tylko dotrzeć do kolejnego punktu kontrolnego i nie utonąć pod falami respawnujących się przeciwników, a gracz mógł swobodnie szwendać się po mapie? Wasz skromny recenzent pamięta. „Wolfenstein: The New Order” przypomniał mi tamte czasy. Gracz w osobie Williama B.J. Blazkowicza ma za zadanie powstrzymać machinę wojenną Trzeciej Rzeszy. Wkraczamy do akcji, gdy siły aliantów przeprowadzają desperacki atak na

Damn You Beckett! Zapisane w kościach [recenzja]

Drugi tom to zazwyczaj większe wyzwanie niż debiutancka powieść. Czytelnicy mają oczekiwania, książka musi być lepsza pod każdym względem od swojej poprzedniczki. Czy tak było z „ Zapisane w kościach” , kolejnym tomem cyklu o antropologu sądowym Davidzie Hunterze? Do książki podchodziłam dość sceptycznie, właśnie ze względu na obawę o jakość. Na szczęście szybko okazało się, że niepotrzebnie się obawiałam i po raz kolejny pozwoliłam się autorowi wciągnąć w próbę rozwikłania tajemnicy nietypowego morderstwa. Zarys fabuły jest zbliżony do tego z „Chemii śmierci” (nasza recenzja) . W małym,   położonym na wyspie miasteczku, gdzie wszyscy się znają, zostaje znalezione spalone ciało. Zagadka jest tym bardziej intrygująca, że krajobraz wokół zwłok pozostał bez zmian. Jedynym elementem wskazującym na to, że spłonęły właśnie w tym miejscu jest okopcony sufit. Z początku mieszkańcy Runy nie wierzą, że mordercą może być ktoś z nich, szczególnie, że   ofiarą jest osoba spoza ich

Ankh Morpork, czyli dlaczego planszówki są fajne [recenzja]

Przez ostatnie dwa lata Agu za wszelką cenę próbowała mnie przekonać do gier planszowych. Dzisiaj już nawet nie bardzo wiem czemu się przed tym opierałem, ale koniec końców i mnie dopadło. Jedno kosztowne hobby więcej czy mniej... Po wielu dniach przeszukiwania internetów w celu znalezienia odpowiedzi na pytanie "Jaka gra planszowa na początek" wybór padł na Ankh Morpork. Teraz, po kilku miesiącach i ponad setce rozgrywek mogę z całą pewnością stwierdzić, że był to strzał w dziesiątkę. Czemu? Zapraszam do dalszej części tekstu, w którym pierwszy raz bierzemy się za recenzję gry planszowej. Tak wygląda początkowe rozstawienie dla trzech graczy Zacznę klasycznie, od opisania pokrótce zasad. Na samym początku gracze losują tajne tożsamości, które określają ich cele w trakcie rozgrywki - może to być wzniecenie odpowiedniej liczby niepokojów, zgromadzenie 50 dolarów, dotrwanie do końca talii kart, umieszczenie agentów w 11 dzielnicach, lub kontrolowanie określonej li

I am Groot! Guardians of the Galaxy [recenzja]

© http://screenrant.com Zwykle na filmy Marvela chodzę solidnie przygotowany - wiem na jakich komiksach opiera się scenariusz, jacy bohaterowie i przeciwnicy się pojawią, zawczasu zaznajamiam się z tymi historiami, lub chociaż ich streszczeniami i biosami postaci. W przypadku Guardians of the Galaxy zapoznałem się jedynie z krótkimi charakterystykami i poszedłem do kina "na żywioł" (anarchia tak bardzo), szczególnie że komiksowe przygody GotG przed zapowiedzią filmu nie należały do pierwszej ligi... Natomiast po premierze drużynę kosmicznych wyrzutków powinno wywindować na pierwsze miejsce na listach sprzedaży! Gunn swoim scenariuszem nie stworzył nic, czego już wcześniej byśmy wielokrotnie nie widzieli, chociażby (trzymając się konwencji space opery) w przypadku Firefly czy Star Wars, jednak wszystkie znane i lubiane motywy połączył w sposób arcymistrzowski - to nie prowizoryczna operacja, po której zostają ślady szwów, klejenia i plastry, to space opera doskon