Marcin Mortka znany jest głównie
z powieści dla starszych czytelników – historyczno-fantastyczna „Miecz i kwiaty”,
morska przygoda „Karaibska krucjata” czy thriller „Miasteczko Nonstead”. Jak
pisarz z takim dorobkiem poradził sobie z pisaniem dla dzieci? Otóż bardzo
dobrze! I to nawet nie jeden raz.
Powstały dwie książki traktujące
o przygodach Tappiego. Pierwsza skupia się na wydarzeniach w Szepczącym Lesie, natomiast
w drugiej nasz bohater, odczuwając zew prawdziwego wikinga, postanawia wyruszyć
na Szumiące Morza (premiera 5 marca). Obie historie pełne są przygód – poznajemy nowych
przyjaciół, zwiedzamy kolejne zakątki magicznej krainy, uczymy się nowych
rzeczy.
Autor maluje przed nami bajkową
krainę Szepczącego Lasu oraz opisuje rozległe akweny Szepczącego Morza – wędrując
odwiedzamy wyspę Miodunię, na której mieszkańcy pieką najlepsze ciasta, wyspę
Paskudę gdzie żyją złośliwe trolle, wioskę w której żyją elfy. Poznajemy nowych
bohaterów, zarówno tych dobrych – kruk Paplak, kupiec Pasibrzuch, myśliwy Haste
i kowal Sigurd, złych – czarodziej Torbul, jarl Sigurd oraz takich, którzy w
trakcie przygody zmieniają stronę – smok Naburmulak, troll Burczek. Każda
opowieść ma na celu podkreślanie wagi przyjaźni, uśmiechu, siły wzajemnej
pomocy, uczciwości oraz odwagi – dzięki nim młodzi czytelnicy przyswajają sobie
te ważne prawdy.
Bardzo podobały mi się bezpośrednie
zwroty do czytelnika - „Na pewno Tatuś i Mamusia mówili Ci…”, które wyjaśniały
nowe słowa czy ważne zasady. Dzięki temu mały czytelnik dowiaduje się kim byli
wikingowie, kto to jest jarl, a także, że śniadanie to najważniejszy posiłek
dnia, nie wolno krzyczeć w lesie czy rozmawiać z nieznajomymi.
Na uwagę zasługuje także oprawa
graficzna - każda strona ozdobiona jest wzorem, co druga zawiera grafikę
związaną z dana przygodą. Jedynym minusem może być fakt, że są one czarno-białe, jednak jak do tej pory spotkałam się z narzekaniem na to tylko ze strony
rodziców – dzieci chyba nie mają nic przeciwko. Dodatkowo można wykorzystać ten
fakt, dając dzieciom obrazki do pokolorowania.
Książki te skierowane są raczej
do młodych czytelników, którzy już sami czytają (wnioskując chociażby po bezpośrednich
zwrotach), jednak bez kłopotu można je czytać nawet 3-latkom,
które szybko uczą się na pamięć przygód
Tappiego i jego przyjaciół (true story, mam na to dowody!). Ja, czytałam ją 7-latce, a po dwóch opowieściach sama zabrała się za czytanie.
Po zapoznaniu się z książkami autora przeznaczonymi dla najmłodszych czytelników, spokojnie mogę dać mu kredyt zaufania na "Zagubionych" - zapowiadaną space operę dla nastolatków.
Komentarze
Prześlij komentarz
Prosimy o podpisywanie się w komentarzach. Anonimowe komentarze będą likwidowane ;)