Mając na uwadze tekst o korporacyjnym słownictwie, mam dla Was, drodzy czytelnicy, kilka zdjęć z unboxingu edycji kolekcjonerskiej Dead Island Riptide. Już zdążyłem wpakować płytę do napędu kompa i Steam uprzejmie kazał mi się gonić, informując, że premiery jeszcze niet. Zabawne, skąd więc mój egzemplarz? Widać spadł z jakiegoś TIRa. Trzeba było brać konsolową, plej/xklocek rozumie i nie ocenia biednego gracza. Na załączonym obrazku widzimy jak Techland nęcił tą najbardziej wypasioną edycją. Multum dodatków, zbieranie szczęki z podłogi i lekkie niedowierzanie po zerknięciu na cenę. Czymże jest to 189 złociszy w edycji na PC i niewiele więcej, bo aż 279 zeta w edycji na konsole? Oczywiście, mamy jeszcze opcję z cyckami zombie, ale to kosztuje 469,90 zł. Jeśli ktoś chce, to jego sprawa. Szczęśliwcy posiadający kolekcjonerkę poprzedniego Dead Island pamiętają zarzuty (a może sami wysuwali takowe) odnośnie jakości dodatków do niej. Tutaj, całe szczęście, nie ma wątpli...
Pomiędzy hejtem a fanbojstwem!