Przejdź do głównej zawartości

Dead Island Riptide (rozpakowanie edycji kolekcjonerskiej)

Mając na uwadze tekst o korporacyjnym słownictwie, mam dla Was, drodzy czytelnicy, kilka zdjęć z unboxingu edycji kolekcjonerskiej Dead Island Riptide. Już zdążyłem wpakować płytę do napędu kompa i Steam uprzejmie kazał mi się gonić, informując, że premiery jeszcze niet. Zabawne, skąd więc mój egzemplarz? Widać spadł z jakiegoś TIRa. Trzeba było brać konsolową, plej/xklocek rozumie i nie ocenia biednego gracza. 


Na załączonym obrazku widzimy jak Techland nęcił tą najbardziej wypasioną edycją. Multum dodatków, zbieranie szczęki z podłogi i lekkie niedowierzanie po zerknięciu na cenę. Czymże jest to 189 złociszy w edycji na PC i niewiele więcej, bo aż 279 zeta w edycji na konsole? Oczywiście, mamy jeszcze opcję z cyckami zombie, ale to kosztuje 469,90 zł. Jeśli ktoś chce, to jego sprawa.

Szczęśliwcy posiadający kolekcjonerkę poprzedniego Dead Island pamiętają zarzuty (a może sami wysuwali takowe) odnośnie jakości dodatków do niej. Tutaj, całe szczęście, nie ma wątpliwości - Techland się postarał. Otwarte pudełko prezentuje się następująco:


Odpowiednio złożony plakat  przykrywa kolejną warstwę ochronną, w środku której dumnie tkwi pudełko z grą właściwą, a w nim kody DLC, instrukcja oraz dwie ulotki, reklamujące World War Z oraz serię Dobra Gra.



 

Dalej mamy koszulkę (standardowo rozmiar L - się mieszczę, a to już coś).


Następnie czeka nas reszta dodatków. Sympatyczny sikierootwieracz (solidny całkiem), breloczek-maczeta (giętki, trzeba będzie uważać), multitool (solidne wykonanie, miła odmiana od gumowych figurek Injustice i God of War Acsension), smyczka, dwie naklejki, zaproszenie do Multikina (ważne na terenie całej Polski, aż do grudnia tego roku), kupon z promocyjnym kodem na odbiór książki "World War Z" w dowolnej księgarni sieci Matras po ósmym maja oraz odstresowywacz-taran, do jakości którego (a właściwie braku szczegółów) można mieć największe zastrzeżenia.



Całość jest bardzo dobrze zabezpieczona i nie szeląta się po pudełku, jak można było słyszeć w odmętach internetu. Nawet Tarana można przeboleć, bo w końcu ma być od ściskania (chciałem napisać molestowania, ale to raczej źle by brzmiało) a nie podziwiania.

Ogólna ocena zestawu wygląda bardzo pozytywnie - Techland wykonał spory krok naprzód od plastykowej kolekcjonerki Dead Island i chwała im za to. Mój portfel również wygląda na nieco mniej dziurawy. Choć po nabyciu obiadowej pizzy nie jest mu aż tak do śmiechu.

Teraz tylko do piątku i gramy!

Komentarze

  1. To się nazywa porządna edycja kolekcjonerska. Fajnie, że wszystkie dodatki odwołują się do gry, nie ma czegoś dorzuconego przypadkowo, bo akurat było na stanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie. Najwięcej radochy mam z siekierootwieracza, od wczoraj dyndająego przy kluczach. :D Przyznam, że miałem pewne obawy, gdy na jednej że stron fanowskich na fb trafiłem na wpis o zapakowaniu kolekcjonerki byle jak. Ktoś sarkał na zmięty plakat itd. Może trafił na felerny egzemplarz, bo u mnie wszystko grało.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się w komentarzach. Anonimowe komentarze będą likwidowane ;)

Popularne posty z tego bloga

Fabryka Wkurw, czyli siedem grzechów głównych Fabryki Słów

Destiny [recenzja]

Zajdle 2014