Przejdź do głównej zawartości

Druga szansa, czyli kilofem w psychiatryk [recenzja]

Recenzję zaczynałem pisać już dwukrotnie, a wszystko dlatego, że nie miałem na temat tej książki nic dobrego do napisania. Jedynym pozytywem książki Katarzyny Bereniki Miszczuk była oprawa graficzna, ale to nie zasługa autorki. Po raz kolejny oceniłem książkę po okładce i pożałowałem.

Podszedłem do „Drugiej szansy” z błędnym założeniem. Oczekiwałem horroru, nawet mimo tego, że blurb zdradzał sztampową fabułę. Może gdybym sprawdził poprzednie dzieła Miszczuk, nie byłbym tak rozczarowany? Niestety, nie zrobiłem tego i pierwsze strony przywitały mnie strzałem między oczy.
Zróbmy sobie tutaj, drodzy czytelnicy, eksperyment i rozbierzmy „Drugą szansę” na części pierwsze. Czy ta książka na pewno zasługuje na tak negatywną opnię, jaką zamierzam jej wystawić? Mam nadzieję, że poniższa tabela rozwieje wątpliwości.

Element powieści
Rozwiązania sztampowe
Rozwiązanie w „Drugiej szansie”
Bohater/ka
- Mężczyzna, w średnim wieku, po przejściach, rozwodnik albo wdowiec, wykonujący wolny zawód lub ustawiony finansowo;
- Kobieta, młoda, ładna, nie przejmująca się finansami lub zmuszona porzucić zawód, by opiekować się potomstwem albo w celu wyjaśnienia zagadki;
Młoda, ładna kobieta przebywająca w zakładzie zamkniętym (brak problemów z finansami). Początkowo nieufna, znajduje troje ludzi, których z marszu obdarza zaufaniem;
Dodatkowe cechy bohatera/ki
Amnezja, niezdecydowanie, problemy z przeszłością, traktowani przez innych z pobłażaniem, dociekliwość, desperacja, brak głębi;
Bohaterka z amnezją, zmieniająca zdanie szybciej od polityka po wyborach, natłok problemów z samą sobą próbuje ukryć fakt, że pod nimi postać jest nijaka;
Bohaterowie wspomagający
Postaci przypominające podróbkę bandy Scooby’ego. Kujon, beztroska piękność, mięśniak i lekkoduch. W mniejszych składach dochodzi do syntezy (kujon-lekkoduch, przystojny mięśniak z pomysłami);
Towarzysze głównej bohaterki pasują do schematu. Mamy tu przystojnego rozrabiakę, roztrzepaną i głośną dziewczynę oraz (nieco mniej przystojnego) mięśniaka. Dwoje z nich funkcjonują głównie jako tło i żadne nie zapada w pamięć;
Miejsce akcji
Dom (częściej jednorodzinny, ale bloki również się pojawiają), szpital psychiatryczny, las, domek w lesie, jezioro, mała mieścina;
Akcja „Drugiej szansy” ma miejsce w szpitalu psychiatrycznym, gdzie pacjenci (jacy pacjenci? Opisana jest głównie bohaterka i trójka postaci wspomagających) znikają w tajemniczych okolicznościach, a personel nie mógłby być bardziej podejrzany. Drugi sezon American Horror Story zrobił to o niebo lepiej;
Budowanie napięcia
Niewyjaśnione zdarzenia zaczynają nabierać rozmachu, aż stają się zagrożeniem dla życia bohaterów; zjawy prezentują się bohaterom, jedne chcąc coś przekazać, podczas gdy drugie starają się ich pozabijać; morderca prześladuje postaci, by następnie wyłuskiwać ofiary;
Czytelnik już na samym początku styka się ze zjawą, która wyraźnie próbuje coś przekazać. Napięcie nie istnieje z powodu samej bohaterki, która miota się między lekami a próbami odkrycia prawdy. Element zbliżony do strachu bądź realnego zagrożenia pojawia się (z biedą) raz;
Konfrontacja z przeciwnikiem
W momencie przekroczenia punktu krytycznego, bohater przestaje uciekać i stawia czoła przeciwnikowi. Konfrontacja jest punktem kulminacyjnym, prowadząc do zakończenia;
Konfrontacja jest chaotyczna, a jednocześnie boleśnie przewidywalna. Odniosłem wrażenie, że została dorzucona na siłę, byle tylko móc przejść do kolejnego etapu;
Zakończenie
Czyli miejsce, gdzie autor powinien udzielić odpowiedzi na wszelkie pytania powstałe w trakcie lektury. Niestety coraz częściej jest to cliffhanger (gdzie morderca powraca mimo bycia rozczłonkowanym, spalonym i rozjechany czołgiem);
Druga szansa” posiada zakończenie będące oczywistym dla każdego, kto choć odrobinę lubi tematykę grozy. Niczym nie zaskakuje, a olśnienie bohaterki jest bliźniaczo podobne do dziesiątek już istniejących. Zazwyczaj lepiej zrobionych;

Żałuję, że postanowiłem nie wdawać się w spoilery, co odrobinę utrudniło argumentowanie. Z drugiej strony, książka ta jest uzbrojona w na tyle przeciętną fabułę, że większość ucieka zaraz po skończonej lekturze. Jakby tego było mało, nie uwzględniłem powyżej naciąganego wątku romantycznego (ona piękna, on przystojny. Ona by chciała ale się boi, a on pokazuje jak bardzo mu nie zależy), a właśnie to jest sednem powieści.
Drodzy czytelnicy, „Druga szansa” to nic innego, jak paranormal romance ubranym w przymałe ciuchy grozy. Bohaterka bierze leki, a za chwilę buntuje się przeciwko pani doktor, ciągle myśli o jedynym przystojniaku w ośrodku (co samo w sobie jest dziwne w jej sytuacji). Nic dziwnego, patrząc na dorobek Katarzyny Bereniki Miszczuk. Tytuły, jak „Ja, anielica”, „Ja, diablica”, czy „Wilczyca” pokazują pewien trend w twórczości. Istnieje szasna, że zostanie on złamany w nowej książce autorki, ale to melodia przyszłości.
Jakby tego było mało, obrazu powieści dopełnia kiepski warsztat autorki, przekazującej nam historię za pomocą zdań aż ociekających przymiotnikami. Nie było strony, bym nie zazgrzytał zębami. Chyba, że akurat była zajęta grafiką.
Nie mogę polecić „Drugiej szansy” nikomu, kto ceni dobrą fabułę lub zapadających w pamięć bohaterów, w związku z czym nie wystawiam żadnej oceny. Gdyby nie świetna okładka, najchętniej bym zapomniał, że ta powieść wpadła w moje ręce. Następny w kolejce jest Piotr Sender i jego „Po drugiej stronie cienia”. Oby okazał się odtrutką na „Drugą szansę”.



Komentarze

  1. Jak to dobrze, że dobra fabuła i zapadający w pamięć bohaterowie są dla mnie za trudni do ogarnięcia, bo dzięki temu spędziłam miło czas z tą lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie ta autorka kojarzy się jedynie z lekkimi opowiadaniami, gdzie główni bohaterowie mają niezmierzone pokłady śmiesznych tekstów a całość jest w lekkiej i wesołej atmosferze. A ja obie przeczytam tą książkę! z samej ciekawości co ona nabazgrała takiego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Lara - nie wątpię, że można miło spędzić czas z tą książką. Jednak dla mnie okazała się ona obowiązkiem. Poza tym, podchodziłem do niej z przekonaniem, że czeka mnie choć jeden dreszcz. Dostałem paranormala. Bez dreszczyka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę boli ten napis. Sama staram się go unikać, choć zapewne gdzieś się i u mnie znajdzie. No ale to brzmi na zasadzie: o matko, podobało ci się? To co ty czytasz za chłam! Wiem, że tak nie jest (przynajmniej mam taką nadzieję, ze nie to autor miał na myśli)... no ale trochę boli :D Tak jak napisała oxfordka, Miszczuk pisze łatwo, lekko i z humorem. "Ja, dablica"... itd to książki, gdzie oprócz Piotrusia, są znakomitym poprawiaczem humoru. Z drugiej strony (nie czepiam się, ale miałam noc na przemyślenia :) ) 80% książek to on przystojny, ona piękna. On wygadany, ona nie zdaje sobie sprawy że jej piękno zniewala bądź znakomicie zdaje sobie z tego sprawę. Owszem brakuje mi trochę zwykłych ludzi, nie „pięknych”, nie „brzydkich” tylko zwyczajnych, nierzucających się w oczy. Co do finansów, to zawsze się pojawiają. Trochę się boję, że nie spodoba Ci się „Po drugiej stronie”, bo on bogaty, ona przepiękna. No ale czy warto skupiać się na tych szczegółach? Rozumiem, że byłoby to na zasadzie serii o Dorze Wilk, gdzie nie znajdzie człowiek strony, która nie wychwalałaby pod niebiosa urody, inteligencji, powabu, bystrości… głównej bohaterki. W 90% książek jest romans, większy bądź mniejszy. W „Drugiej szansie” zaskoczył mnie fakt, że wszyscy niezależnie od miejsca i przyczyny, znaleźli się w tym samym miejscu. To było dla mnie nowość. Rozumiem fakt, ze coś nie podeszło, ale z drugiej strony (idąc tym tokiem rozumowania) Szklany tron jest identyczny. Ona piękna, silna, ustawiona finansowo (w końcu nie potrzebuje kasy), oni przystojni, mądrzy… mamy lekkoducha. No nie rozumiem dlaczego akurat przy tej pozycji ten schemat przeszkadzał.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Szklany Tron" recenzowała Agu i nie była zachwycona. Ot, sztampowe czytadła na jeden wieczór, ledwie poziom wyżej niż Michalik.

    OdpowiedzUsuń
  6. "No nie rozumiem dlaczego akurat przy tej pozycji ten schemat przeszkadzał. " - a w jakiej nie przeszkadzał? Trzy części przygód Dory dostały za to zjebki, dostała "Druga Szansa", "Szklany Tron" czy "Tancerze Burzy" (ze względu na język i scenerię na szczęście lepsze od wspomnianych wyżej pozycji) też.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznaję,przy "Po drugiej stronie cienia" westchnąłem widząc ten sam, przetarty schemat. Ale wiesz co? Wykreowany przez Sendera sprawił, że zapomniałem o tym mankamencie. Tacy piękni i bogaci są nudni.

    OdpowiedzUsuń
  8. Poza tym, dobrze napisany romans może być koniem pociągowym dla książki. Ale jeśli każdy kolejny element jest kalką kalki schematu, a fabuła pachnie innymi pozycjami (książkowymi i filmowymi), każdy mankament razi. "Druga szansa" nie ma nic na obronę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja umiejętność pisania ze zrozumieniem sięgnęła dna... nawet nie wiedziałam, że ze mną aż tak xle :( Chodzi o to, że ktoś coś poleca, a za chwilę: ten sam schemat, denerwujące rzeczy (język) już znajdują się pod "jak masz odrobinę oleju w głowie, to nie tykaj tej pozycji". Przy Dorze zrozumiałam (zbytnie przesłodzeni i zajebistość - nie chodzi o fakt, że i mi nie podeszło), ale tutaj? Żeby tak od razu sięgać po warsztat autorki i dawać do zrozumienia, żeby broń boże mi się coś nie podobało? Widać, ze książka zdenerwowała recenzenta i zastanawiam się czym, bo to, co zostało napisane wyżej, znalazło się w innych książkach, a jednak takiej „agresji” nie zaobserwowałam. Ciekawi mnie to i tyle. Ostatnio mnie tak zdenerwowało „Wojna w blasku dnia”, także wiem co to złość na lekturę :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisałam, wiec nie wiedziałam, że dostałam odpowiedź :D "Ale jeśli każdy kolejny element jest kalką kalki schematu, a fabuła pachnie innymi pozycjami (książkowymi i filmowymi), każdy mankament razi. "Druga szansa" nie ma nic na obronę." i wszystko jasne. Teraz rozumiem :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że horror dostał łatkę gatunku prostego do ogarnięcia. Wystarczy wrzucić zagadkę, ducha, krwawą scenę i tak powstałym tynkiem obłożyć byle jaką konstrukcję. Otóż nie. Mało kto potrafi słowem wywołać dreszcz, a co dopiero strach. Może miałem zbyt wiele do czynienia z tego typu twórczością, ale według mnie groza nie powinna być lekka, łatwa i przyjemna. Ona powinna sięgać głębiej w umysł czytelnika. Uzewnętrznić jego/jej obawy. Pozwolić wczuć się w postać i pozostawić obawę przed tym, czego nie widać.

    OdpowiedzUsuń
  12. W przeciwieństwie do Cavy czytałem tylko fragmenty i szczerze mówiąc - bardzo delikatnie się Cava na temat stylu wypowiedział... Bardzo!

    A że definicję dobrej grozy mamy podobną, to w pełni ufam jego ocenie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Literatura grozy jest mi obca. Dopiero ją odkrywam, dlatego wierzę, że książka jest słaba. No mnie się podobała. Z drugiej strony jest to książka dla młodzieży, więc moje podejście było trochę inne. No nic znikam, bo zaraz el Browarre mnie zasrzeli :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Yup, bo traktowanie książek dla młodzieży jako książek dla idiotów mnie denerwuje :P To nie jest usprawiedliwienie dla stosowania 17 klisz i 20 kalek.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się w komentarzach. Anonimowe komentarze będą likwidowane ;)

Popularne posty z tego bloga

Fabryka Wkurw, czyli siedem grzechów głównych Fabryki Słów

Destiny [recenzja]

Zajdle 2014