Przejdź do głównej zawartości

SS Gate [komentarz]




Takiej lawiny hejtu nie widziałem w sieci od czasu, kiedy kilku nawiedzonych ludzi odkryło w supermarkecie, że mięso bierze się ze zwierząt. Reaktywowane na portalu PolakPotrafi.pl czasopismo Secret Service znów upadło, a znana z jego poprzedniego pogrzebu atmosfera powraca w zwielokrotnionej formie - wtedy wszak nie było jeszcze portali społecznościowych. Jak zwykle pierwsze skrzypce we wszystkim gra Dupa Pegaza, a w ekwilibrystyczny sposób z całej afery próbuje wyjść wydawca, wyskakujący z propozycją kontynuowania "partyjnej linii" pod nazwą "Pixel". Załóżcie sztormiaki i otwórzcie parasole, bo to nie mogło się udać...

Przybliżę całą historię tym, którzy jej nie znają, albo nie śledzą wydarzeń zbyt dokładnie: twórca imprezy retro dla graczy, czyli Pixel Heaven, Robert Łapiński wraz z dawnym redaktorem Secret Service Piotrem "Miczem" Mańkowskim wpadają na pomysł, żeby stworzyć czasopismo o grach retro, kierowane do dorosłego już gracza. Na jednej z edycji Pixel Heaven panowie spotykają byłego naczelnego Secret Service, dysponującego prawami do logo i marki - Waldemara Nowaka, dawniej ksywa Pegaz Ass. Nowak, znany z niesamowitej ilości kwasów jaka powstała w czasie upadku SS proponuje, aby zamiast tworzyć nowy magazyn, reaktywować legendarny Secret Service. Pomysł pada na podatny grunt, bo kultowe logo z błyskawicą ma dla dzisiejszych plus / minus 30 letnich już graczy moc przyciągania nie mniejszą, niż darmowe piwo rozdawane przez półnagie hostessy. Panowie szybko się dogadują, rusza zbiórka crowdfundingowa na platformie polakpotrafi.pl. Internety szaleją, nerdgazmy są wszędzie, a masa pozytywnej energii związana z akcją zachwyca nawet postronnych obserwatorów. Ba, ja sam, odporny na sentymentalne ciągoty i nie przepadający za graniem retro, po zobaczeniu loga wykładam kasę raz, a potem jeszcze poprawiam drugą wpłatą. Cava też swoją cegiełkę dokłada. W czasie zbiórki powstaje specjalna grupa dla wspierających, Secret Action, gdzie redakcja rozmawia z fanami na temat kształtu pisma. Są uśmiechy, jest super kontakt, moc.

W internetach sypnęło memami
Zbiórka kończy się kwotą prawie 285 tysięcy złotych, co jest w Polsce rekordowym wynikiem dla akcji tłumofundującej (zamiennie z "tłumopłat", a już na pewno z "tłumok wpłać"). I powoli coś zaczyna się zmieniać. Już nie ma tego kontaktu z czytelnikiem, zanika nie tylko na oficjalnym fanpejdżu magazynu, ale też w grupie. Nadchodzi premiera pierwszego numeru i pojawiają się kolejne wpadki. Magazyn prędzej zjawia się w kioskach niż u wspierających - czasem to kwestia 3 dni różnicy, czasem i 3 miesięcy. Pojawia się krytyka zawartości pierwszego, słabego zresztą numeru. Błędy merytoryczne, skład, logo, trochę tego jest. Po jakimś czasie, kiedy na PGA spełniony ma zostać jeden z progów akcji wspierającej, czyli spotkanie z redakcją, Dupa Pegaza publikuje oświadczenie, że jego nie będzie, bo tak naprawdę nigdy go w SS nie było, nie był częścią redakcji. A, że firmował swoją twarzą akcję przy zbieraniu funduszy, a w stopce numeru #97 wymieniany jest jako dyrektor artystyczny? Tym gorzej dla faktów! Wydawca jest oświadczeniem równie zaskoczony, wspierający nie dostają żadnych sensownych wyjaśnień, a atmosfera wokół czasopisma staje się naprawdę fatalna. Ten stan rzeczy trwa aż do wydania drugiego numeru. Niedługo po tym wydarzeniu, Robert Łapiński publikuje oświadczenie, w którym informuje, że prawa do marki jakie miał jako wydawca wygasły, Secret Service więcej z nim i resztą redakcji na pokładzie już się nie ukaże, ale wszystko jest spoko, bo od teraz wszyscy wspierający dostaną nowy magazyn, Pixel, zarejestrowany kilka miesięcy wcześniej. W internetach rozpoczyna się monstrualnej wielkości gównoburza, moderatorzy w grupie Secret Action banują nawet za merytoryczną krytykę. SS tonie tak, jak na jego legendę przystało - skłócając każdego z każdym.

Ufff, dużo tej historii do wyłożenia było, a to i tak tylko wersja skrócona. Pora na jakieś skomentowanie całej afery.

Jak pewnie zauważyliście z dotychczasowego tekstu, winą za tę sytuację obarczam dysponującego prawami do marki Waldemara Nowaka. Dupa Pegaza jaka jest każdy widzi. Ktoś, kto wielokrotnie w przeszłości oszukiwał współpracowników i czytelników nie mógł po prostu poprowadzić takiego projektu bez kolejnej wielkiej afery. Nowak albo chciał wysondować rynek przed wypuszczeniem własnej wersji magazynu, albo najzwyczajniej w świecie obraził się, zrobił kupę na środku piaskownicy, zabrał zabawki i poszedł, zostawiając panów Łapińskiego i Mańkowskiego z całym smrodem którego narobił.

Może i panowie Łapiński i Mieńkowski dali się podpuścić oszustowi, ale też sami są sobie winni. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że ludzie, którzy wyłożyli pieniądze na sześć numerów Secret Service, a teraz łącznie dostaną 2 egzemplarze SS i 5 Pixela otrzymują ten sam produkt, tylko pod inną nazwą. Wydawca uzyskał taką ilość pieniędzy tylko i wyłącznie dlatego, że reklamował produkt bazujący na ogromnym sentymencie graczy. Gdyby zbierał pieniądze na Pixel, opisywany nawet identycznie jak Secret Service, to zebrałby zapewne tylko 1/10 ostatecznej kwoty. Ja wiem, że to głupie, że tak ja, jak i inni naiwni zapłaciliśmy kwotę znacznie większą za tę samą treść, tylko z innym logiem i o to możemy mieć pretensje głównie do siebie, ale tak działają marki. Tak działa psychologia w reklamie. Codziennie robimy tego typu rzeczy, czy to kupując jogurty, czy dżinsy. Marki mają swoją wartość, bardzo wymierną, w tym przypadku wycenioną przez rynek na prawie trzysta tysięcy złotych. Można uważać za śmieszne, że ktoś płaci dwa razy więcej za klocki Lego niż Cobi, ale nie można mu sprzedawać Cobi pod marką Lego.

Chciałbym wierzyć - i chyba nawet wierzę - Robertowi Łapińskiemu, że rejestrując domenę Pixel tworzył po prostu plan awaryjny, w związku z narastającym konfliktem z Nowakiem. Że to wszystko nie było ukartowane na zbiórkę na dwa numery SS, po czym na trochę bolesne przejście na nowy tytuł. Ciężko mi jest jednak w pełni zaufać wydawcy, skoro ten oferował pakiety na sześć numerów SS, a umowę z właścicielem marki podpisał tylko na dwa. Śmieszą mnie natomiast trochę oskarżenia o ogromne finansowe przekręty, jakie były udziałem redakcji - policzcie sobie jakie koszty pochłonęło przygotowanie tych wszystkich koszulek, kufli czy plakatów, przygotowanie i druk dwóch numerów, oraz planowane wydanie Pixela. Z tego wszystkiego naprawdę nie mogło zostać wiele, pamiętajcie przecież, że fiskus nie śpi, a i polakpotrafi.pl wzięło 8%.

Po wydaniu pierwszego numeru napisałem na bloga jego bardzo długą, drobiazgową recenzję. W końcu jej nie opublikowałem - w sieci już i tak było dużo bólu dupy i negatywnych reakcji na SS #97, a mi po prostu przestało na czasopiśmie zależeć na tyle, żeby bawić się jeszcze z redagowaniem tekstu długości wszystkich recenzji w #97 numerze SS razem wziętych. Wkleję jednak fragment podsumowania, które wtedy napisałem:

"Mam wrażenie, że zespół, który zabrał się za reaktywację Secret Service został przez Pegaz Assa wsadzony na zbyt dużego konia, którego ten zresztą na pożegnanie zdrowo walnął w jądra, żeby się czasem zbytnio nie uspokoił. W "SS Story" Micz i Pegaz piszą, że Robert Łapiński wyszedł do nich z propozycją pisania do magazynu o grach retro. Miał już za sobą duży sukces w postaci imprezy Pixel Heaven i chciał go kontynuować. I zapewe  gdyby ten pomysł nie rozwinął się w reaktywację kultowego czasopisma, to dzisiaj cieszylibyśmy się z fajnego magazynu o grach sprzed lat."

Ta legenda Secret Service wyraźnie ciążyła obecnej redakcji, możliwe więc, że Pixel okaże się dobrym pismem, lepszym, niż reaktywowane SS by kiedykolwiek było. Widać to też po zapowiedzianych względem SS zmianach. Niestety najpierw trzeba wyjaśnić od A do Z sprawę ze zbiórką na Secreta. Będzie bolało, będzie ciężko, ale jest już za późno na inne rozwiązania. Pozostawienie tej sprawy niewyjaśnionej sprawi, że Pixel zgnije od środka - trafia na niełatwy rynek w trudnym dla prasy papierowej okresie, z najważniejszym targetem wrogo do siebie nastawionym. Skasowanie liczącego ponad 20k użytkowników fanpejdża na fejsbuku, banowanie użytkowników i usuwanie komentarzy - z tego też należy się wytłumaczyć. Gówno trafiło w wentylator i teraz pora posprzątać, raz a porządnie.

Nie będzie wyjaśnień - nie będzie klientów. Redakcja zbiera zresztą teraz plony dotychczasowej, fatalnej komunikacji z ludźmi, którzy umożliwili reaktywację Secreta.

W trakcie pisania tego tekstu (i zajmowania się takimi głupotami jak praca zawodowa) pojawiły się dwa nowe oświadczenia Roberta Łapińskiego. Pierwsze z nich rzuca nieco światła na stosunki wewnątrz redakcji i potwierdza to, co pisałem o Nowaku, z drugiego natomiast dowiemy się, że osoby które zapłaciły za pakiet z sześcioma numerami SS będą mogły się ubiegać o zwrot kosztów.  Na pewno jest to duży krok w dobrym kierunku i żałuję tylko, że nie został wykonany od razu. Od czasu New S Service sporo się zmieniło - niektórzy twórcy przestali odbierać telefony (bo umarli), a komunikacja z czytelnikami stała się cholernie ważna. Mam też nadzieję, że zauważalny skok jakościowy z SS #97 na SS #98 zostanie potrzymany w Pixelu.

Czekam na Pixel, jest szansa, że mnie do niego przekonacie.

PS Tylko wywalcie Borka, jego tekstów nie da się czytać.

Komentarze

  1. To wszystko przez prawa do znaku towarowego. Polecam poczytać, dlaczego SS po raz kolejny upadł na blogu: http://autorskielegalnie.pl/?p=483

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się w komentarzach. Anonimowe komentarze będą likwidowane ;)

Popularne posty z tego bloga

Fabryka Wkurw, czyli siedem grzechów głównych Fabryki Słów

Destiny [recenzja]

Zajdle 2014