"Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia." Te słowa towarzyszyły każdemu Falloutowi, ale nigdy nie zdawały się nieść tak prawdziwego przekazu, jak podczas grania w „This War of Mine”. Ponieważ tutaj nie liczy się to jak szybko jesteś w stanie pociągać za spust, ani czy potrafisz zestrzelić zapałkę z odległości stu metrów. Tutaj liczy się, czy przetrwasz. „This War of Mine” mnie poruszyło, a wiedzcie, że w przypadku gier taka sytuacja zdarza się naprawdę bardzo rzadko. Ostatnio coś takiego miało miejsce przy „The Last of Us”, a jeszcze wcześniej za sprawą pierwszego sezonu „The Walking Dead” od Telltale Games. Nawykły do gier wojennych koncentrujących się na akcji, pierwsze doniesienia o tytule od 11 bit studios traktowałem z dystansem. Dopiero trailer , a w szczególności sposób w jaki łączył się z piosenką „Zegarmistrz Światła Purpurowy” rozbudził zainteresowanie. Z reguły dużą wagę przywiązuję do fabuły. Lubię wiedzieć dlaczego dana postać postępuje tak a nie inacze...
Pomiędzy hejtem a fanbojstwem!