Przejdź do głównej zawartości

Ucho od śledzia - wrażenia z seansu "Ant-Mana"



Przez długi czas byłem pewien, że "Ant-Man" będzie tym filmem, na którym Marvelowi w końcu powinie się noga. Bo jak nakręcić dobry film o facecie, który się kurczy i gania z mrówkami?! Po seansie "Guardians of the Galaxy" moje obawy nieco zmalały, a po obejrzeniu pierwszego zwiastunu zniknęły zupełnie. Wiedziałem już co Kevin Feige i jego zespół planują, i postanowiłem im zaufać. 

"Ant-Man" daje nam dokładnie to, co możemy zobaczyć w zwiastunach: lekki film akcji, z nieodłącznymi elementami komedii, wymieszany z heist movies. Niestety połączenie tego wszystkiego z kinem superbohaterskim nie sprawdza się tak dobrze, jak mariaż thrillera i trykotów w "Captain America: Winter Soldier". 

Bardzo ważnym elementem heist movies jest to, że w trakcie finalnego skoku czujemy ogromne napięcie. Czy uda się zrealizować genialny plan? Czy każdy zdąży wykonać swoje zadanie na czas? Co się posypie, jak bohaterowie z tego wybrną, i tak dalej. "Ant-Man" niestety na tym polu zawodzi - ani plan ani jego wykonanie nie zaskakują widza w żadnym momencie. To też największa wada filmu - jest do bólu przewidywalny. Niemalże każda scena jest kliszą, zupełnie jakby twórcy odhaczali je po kolei na liście, z nieodłącznym montażem na czele. Być może w oryginalnym scenariuszu, tworzonym przez Edgara Wrighta, całość była świadomą grą z konwencją, jednakże finalnemu efektowi (Wright pożegnał się z Marvelem z powodu "różnic artystycznych") brakuje tej odrobiny lekkości, mrugnięcia okiem do widza w odpowiednim momencie. 

Żałuję, że w większym stopniu nie rozbudowano scen, w których Lang próbuje ułożyć swoje relacje z córką, to samo tyczy się zresztą Pyma i Hope. Dostajemy tutaj absolutne minimum, w dodatku wypełnione kliszami. Młoda aktorka wcielająca się w Cassie Lang ma jednak w sobie tyle uroku, że schematy przestają nam przeszkadzać w scenach, w których widzimy ją w akcji. Generalnie gra aktorska stoi na bardzo wysokim poziomie - może od całej obsady nieco odstaje przerysowany Darren Cross, ale to raczej wina scenariusza niż Coreya Stolla.

Jak dotąd głównie narzekam, jednak "Ant-Man" nie jest wcale złym filmem - to bardzo sprawnie zrealizowane widowisko, które ogląda się z przyjemnością. Co prawda tytułowy bohater i jego towarzysze czasami trochę na siłę starają się być zabawni, ale w większości przypadków się to udaje. Przez większość seansu po waszych ustach powinien się błąkać uśmiech, a przy kilku scenach kinowa sala wybuchnie śmiechem (na szczęście nie wszystkie dobre sceny pokazano w trailerach). Moją ulubioną jest pewien niespodziewany pojedynek, którego szczegółów jednak wam nie zdradzę.

Sceny akcji z udziałem Ant-Mana nie zawodzą oczekiwań, udało się pokazać tego bohatera jako prawdziwego wojownika, godnego miana Mściciela, a nie tylko bohatera drugiego planu z bezużyteczną supermocą. Wcale bym się zresztą nie zdziwił, gdyby Lang odegrał w Marvel Cinematic Universe większą (he he) rolę, porównywalną z tą, jaką we "Flashpoint Paradox" miał Flash. 

Jeśli jesteście fanami Marvela, nie powinniście odpuszczać sobie tego seansu. Miłośnicy lekkich komedii akcji także wyjdą z kina zadowoleni - może i będzie wam towarzyszyć uczucie niedosytu, ale na pewno nie zawodu. To sprawnie zrealizowany blockbuster, który łączy kilka lubianych gatunków i chociaż nie jest w żadnym z nich najlepszy, to wciąż bawi. Marvel znowu to zrobił, jednak tym razem ledwie mu się to udało. Mam wrażenie, że "Ant-Man" naprawdę zabłyśnie dopiero w towarzystwie innych herosów i z chęcią zobaczę jak potoczą się jego losy w MCU.

PS Nie wychodźcie po seansie, w trakcie napisów jest jedna bonusowa scena, a druga, bardzo ważna, już po napisach. 

PS 2 Chyba wolę "Ant-Mana" od "Avengers 2", będę musiał sobie obejrzeć oba filmy w domu jeszcze kilka razy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fabryka Wkurw, czyli siedem grzechów głównych Fabryki Słów

Destiny [recenzja]

Zajdle 2014