Przejdź do głównej zawartości

Pakiet książek do wygrania - Dżungla oraz Droga do Nawi [wyniki]


Konkurs zakończony, pora na wyniki. Bez długich wstępów ogłaszamy, że pakiety wędrują do:

skodr oraz u.r.kempa

Postanowiliśmy przyznać także dodatkową nagrodę w postaci książki niespodzianki dla:

emili999 
 
Poniżej zwycięskie odpowiedzi.
skodr:

1.
Jaskółka byłą symbolem boga Rugiewita, patrona wojen i płodności. Jaskółkę czczono jako zwiastunkę zbliżającej się wiosny i odrodzenia przyrody. Wierzono też, że jaskółki są wcieleniem dusz zmarłych ludzi społeczności słowiańskiej.

2.
Myślę, że ekspansja na czerwoną planetę nie była by łatwym zadaniem. Pomijając takie rzeczy jak budowanie terraformera należy zwrócić uwagę na brak zasobów wodnych na planecie. Musiano by więc zgromadzić liczne zapasy i z nich czerpać surowce, więc nawet jeśli kolonizacja Marsa przebiegła by pomyślnie Ziemia wciąż była by niezbędna do przetrwania. Zdecydowanie też nie popieram (co nie znaczy, że potępiam) wizji wielu twórców którzy ukazują nam życie na Marsie rodem z brudnego cyberpunku. Oczywiście, nie twierdzę, że w przyszłości nie pojawią się żadne implanty itp. rzeczy pomagające nam w naszym życiu ale wątpię by to był główny punkt życia na Marsie. Według mnie Mars jest odpowiednikiem piekła i srogiego, gorącego klimatu a więc życie tam było by niezwykle ciężkie. Prawdopodobnie po kolonizacji Marsa ukształtowałby się tam taki bardziej futurystyczny, nowy Dziki Zachód gdzie byłby wybór pomiędzy złem a większym złem a na gorących piaskach czerwonej planety rządzili by cowboye podróżujący na jakiś (zmutowanych?) rumakach zaś ludność cywilna żyła by w strachu i biedzie. Ludzie jednak nie walczyli by o złoto a wodę i pewnie jakieś cenne zasoby odnalezione na tej planecie dzieląc się na jakieś większe grupy więc prawdopodobnie powstał by jakiś tyran z większą armią którego będą próbowali powstrzymać uciśnieni partyzanci oraz samotni cowboye. Taka więc jest moja wizja ekspansji na Marsa :)

u.r.kempa:

Radomiła od kilku lat nie mogła ze spokojem serca przedstawiać się swoim imieniem. Nie była bowiem radosna odkąd jej mąż, Świętomir, odszedł z tego świata z powodu zarazy. Minęło już sporo czasu, a kobieta wciąż nie mogła się pogodzić ze stratą. Stała teraz w rocznicę jego śmierci przed skromnym kurchanem i przy spadających powoli płatkach śniegu rozmyślała o swoim ukochanym.
Zmarł późną zimą. Była przy nim w chwili jego śmierci. Pamiętała, jak trzymając ją za rękę, obiecał że na pewno spotkają się w Nawii. Poczuła jak łza spływa jej po policzku.
Spuściłą głowę i okryła się ciaśniej szatą.
Po chwili zaczęła marznąć. Zdecydowała, że czas już wracać do chaty. Podniosła głowę i poczuła jak uderzą w nią fala gorąca. Na kurchanie siedziała jaskółka i spoglądała kobiecie w oczy wzrokiem tak żywym i tak pełnym zrozumienia, jakiego Radomiła nie widziała od czasu śmierci swojego męża. Ptaszek jeszcze przez chwilę siedział bez ruchu, po czym nagle poderwał się do lotu i poszybował w górę. Kobieta jak zaczarowana wpatrywała się w niebo. To był znak. Świętomir odwiedził ją na swoim grobie, by dodać jej otuchy!
Wraz z pierwszym od dawna uśmiechem Radomiły rozpoczęła się wiosna.

***

Niepozorny młodzieniec w rozczochranych włosach i białym kitlu wszedł do jednego z najpilniej strzeżonych pokoi w USA. Był sam, z kilkoma kartkami w dłoni. Pewnie podszedł do biurka, za którym czekała już na niego ubrana w garnitur postać.
- Panie prezydencie, najnowszy raport z Projektu M512.
Najważniejszy człowiek na ziemi wziął do ręki kartki i przewertował je. Zaklął cicho.
- Nie wierzę. Kolejna nieudana próba? Ile jeszcze musimy czekać, by Ci wasi mutanci zaadoptowali się do środowiska Czerwonej Planety? Ile jeszcze pieniędzy musimy włożyć w te wasze projekty? Mieli być silniejsi i wytrzymalsi od ludzi. Mieli przetrwać w każdych warunkach. Mieli przygotować nam miejsce do życia szybciej od robotów, a tu co? Po tylu latach wziąż zero efektów - nawet nie próbował ukryć zirytowania. To wszystko trwało zbyt długo i zbyt mocno obciążało budżet państwa. - Kiedy w końcu skolonizujemy tego cholernego Marsa?!
- Wyniki są naprawdę obiecujące! - oczy zalśniły młodemu naukowcowi. - Rok. Jeszcze rok. Więcej nam nie trzeba...
Rozmowa trwała jeszcze godzinę. Prezydent w końcu uległ przekonywaniom naukowca. Ten, uradowany, wyszedł z pokoju, wsiadł w prywatną rakietę i udał się z powrotem do swojej najwierniejszej ekipy na orbitę Marsa. W końcu musiał im jak najszybciej oznajmić, że mają jeszcze cały rok na doszkolenie swojej Marsjańskiej Armii na Pierwszą Wojnę Międzyplanetarną.

emili999:

1. W naszej pięknej mitologii słowiańskiej uważa się, że jaskółki są ziemską postacią Dusz Zmarłych. Dlatego Słowianie czcili jaskółki widząc w nich swoich bliskich. Jaskółki latały wysoko do nieba, znikały na jakiś czas, ale zawsze wracały w to samo miejsce aby założyć gniazdo.
2. Nie wiem czemu ale od małego dziecka zawsze kolonizację Marsa wyobrażałam sobie tak jak w filmie ,,Pamięć absolutna'' z moim ulubionym aktorem z dzieciństwa (w sumie dalej ulubionym, sentyment) Arnoldem Schwarzeneggerem, z 1990 roku. Mars... Czerwona Planeta... wszędzie mnóstwo skał, piasków... kolonizacja Marsa niczym by się tak naprawdę nie różniła od kolonizacja Ameryki. Tylko, że byłoby jeszcze trudniej. Ludzie nie znaliby terenu, nie wiedzieliby się czego spodziewać. Podania od naukowców, informacje, kursy przygotowawcze tak naprawdę na nic by się nie zdały bo dopiero po znalezieniu się na Czerwonym Olbrzymie ludzie by zrozumieli gdzie są i co się może z nimi dziać. Powrót na Ziemię nie byłby już taki łatwy. To dopiero początki kolonizacji tej planety, więc oczywiście połączenia nie byłby takie łatwe i szybkie, nie dałoby rady ,,wpaść na Marsa na weekend''. To byłaby decyzja praktycznie już na całe życie. Na samym początku sprowadzano by tanią siłę roboczą, ludzi nie posiadających nie Ziemi pracy, a chcących zarobić ,,szybko i dużo''. To oni by zabezpieczali murami przed wiatrami i piaskami tereny pod miasta, to oni by ,,badali'' zakamarki planety. Mars miałby być nowym raje, a najzwyczajniej stałby się drugą Ziemią gdzie ludzie z pieniędzmi mogą więcej. Filtry powietrza, woda, jedzenie, praca, miejsce mieszania. Owszem każdy by to miał. Ale tylko bogacz sprawne i zdrowe, a biedak ,,z atestem''. Jakby się to dalej potoczyło. Może ingerencja innych istot? Kto wie? 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fabryka Wkurw, czyli siedem grzechów głównych Fabryki Słów

Destiny [recenzja]

Zajdle 2014