Przejdź do głównej zawartości

Gdzie są kolejne zwłoki? Chemia śmierci [recenzja]




Kiedy na myśl przychodzi małe, amerykańskie miasteczko, w głowie pojawia się standardowy obraz sennej miejscowości, której mieszkańcy znają się bardzo dobrze, a wszyscy wiedza wszystko o wszystkich. Wyobraźcie sobie, że w takim miejscu dzieci znajdują zwłoki. Najpierw plotka paraliżuje mieszkańców, następnie staje się sensacją na ogromną skalę, a ostatecznie zaczyna do nich docierać, że mordercą musi być ktoś z nich.

Właśnie w takich realiach Simon Beckett umieszcza bohatera Davida Huntera. Były antropolog sądowy, który traci bliskich w wyniku tragicznego wypadku, postanawia uciec przed przeszłością na prowincję, gdzie rozpoczyna prace jako domowy lekarz. Nie przewidział tylko, ze przeszłość może go znaleźć nawet tutaj. David, chcąc czy nie, staje się kluczową postacią w śledztwie mającym wyjaśnić okoliczności śmierci jednej z mieszkanek Manham.

Książka jest dość krótka, historia morderstw niezbyt zaskakująca, jednak intensywność i realizm opisów niweluje każdy mankament. Beckett zdecydowanie odrobił pracę domową podczas pisania i dzięki temu czytelnik został uraczony dokładnymi opisami rozkładających się zwłok. Ba! Z dokładnością opisuje ile czasu zajmuje każdy z etapów rozkładu, jakie czynniki mają wpływ na jego szybkość, potrafi określić kiedy i w jaki sposób zginęła ofiara. Autor sprawia, że czytelnik wręcz czeka na kolejne zwłoki, dzięki którym dowiemy się nowych szczegółów na temat pracy antropologa.

Cytat chwytliwy, jednak nie do końca oddaje uczucia w
trakcie i po przeczytaniu książki. A raczej wcale.
David Hunter jest bohaterem płaskim. Poznany przypadkiem szybko wylatuje z pamięci, zupełnie nie warty zapamiętania człowiek. Do czasu, gdy dowiadujemy się czym zajmuje się zawodowo. Wtedy staje się dla czytelnika ciekawy, intrygujący i ma się ochotę poznać go bliżej. Ta sztuka nie udała się z pozostałymi bohaterami powieści. Ma się wrażenie, że wszyscy są tacy sami, przez co jeszcze trudniej jest wyłowić kogoś wyróżniającego się i wytypować go na mordercę. Może taki był cel?

Elementem, który zasługuje na największe uznanie jest samo zakończenie. Przez całą powieść czytelnik zastanawia się kto jest mordercą, a w momencie gdy typuje kandydata przewraca stronę i... musi rozpocząć "własne śledztwo" od początku. Pomimo, iż to zbyt mało, aby uznać książkę za fenomenalną, jest ona po prostu dobra, nie zmienia to faktu, że warta jest uwagi i polecenia.

Ocena: 6/10

Komentarze

  1. Czteropak zakupiony został w promocji. Wystarczyły mi okładki i opis jednej z nich. Jedne z nielicznych okładek wydawnictwa Amber, które nie odstraszają. Raduje fakt, że coraz więcej czytam pozytywnych opinii na temat tej serii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo i książkę się bardzo dobrze czytało, opisy są realistyczne (być może dla kogoś wstrząsające). Właśnie czytam drugi tom i zapewne dotrę do czwartego.
    A okładki są kuszące, przez nie zwróciłam uwagę na książki w księgarni. Później w kolejce Nesbo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym powiedział, że okładki są raczej normalne jak na kryminał i nie należy się nimi sugerować. Niemniej "nie odstraszają". Linijki związane z życiem zawodowym Davida będę ciekawe, ale obawiam się płytkiej fabuły i bohatera. Cóż, przyjdzie mi jeszcze przeczytać kilka recenzji, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że mimo wszystko warto.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najciekawsze są właśnie elementy związane z pracą antropologa. David jest, jak wspomniałam dość nijakim bohaterem i gdyby "zabrać" mu zawód, to nikt nie zwróci na niego uwagi.
    Najlepszym elementem powieści, jak dla mnie, było własne śledztwo i typowanie kto jest mordercą, co jak pisałam do ostatnich stron nie jest łatwe. A fabuła faktycznie nie powala. Trup - szukanie mordercy - twist na końcu.

    Właśnie czytam drugi tom i w tym wypadku moje uczucie rozłożyły się nieco inaczej... ale o tym więcej napiszę w recenzji ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie książka się podobała głównie ze względu na realistyczność opisów mordów (język powieści wręcz wyciągnięty z podręcznika medycznego) i nieprzewidywalne zakończenie. Trafnie zaznaczyłaś w recenzji, że kiedy wytypujemy kandydata na mordercę, na następnej stronie przekonamy się, że się myliliśmy.

    BTW. Ciekawa stronka:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. W drugiej części jest taka sama sytuacja z typowaniem mordercy ^^ I dlatego niedługo wezmę się za trzeci tom.

    BTW. Dziękujemy i zapraszamy ponownie ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Prosimy o podpisywanie się w komentarzach. Anonimowe komentarze będą likwidowane ;)

Popularne posty z tego bloga

Fabryka Wkurw, czyli siedem grzechów głównych Fabryki Słów

Destiny [recenzja]

Zajdle 2014